Co jest grane?

By | 12/05/2015 Skomentuj
Jaskrawy wrzos nastraja mnie pozytywnie w taki dzień jak dziś. Wczoraj przeczytałam w Internecie, że zimą nie należy tych krzewinek podlewać. Trzeba je zostawić w stanie hibernacji, tak jak sobie rosną. Czy dotyczy to mojego pupila? Zawsze uważałam, że wszystko co rośnie w doniczce na parapecie należy regularnie podlewać. A tu taka bomba. Zostawić bez wody? Przecież go zabiję! Ten dylemat nie daje mi spokoju. Taki ze mnie ogrodnik jak z koziej… . Póki co, podlałam go obficie, tym bardziej, że delikatnie mi się posypał. Czym zmroził moje serce. O rany, ja się przyzwyczaiłam do rośliny! Mam w sobie instynkt macierzyński, czy co? Mało tego, umyłam wrzosowi okno, żeby mu było  przyjemniej żyć. Absolutnie nikomu nie powiem na ten temat ani słowa. A już na pewno nie Karolowi. Mój mąż znów jest bez pracy. Bo tamta nie była dla niego. To akurat wiem, ale była…Teraz stoimy w punkcie wyjścia. To znaczy on stoi, bo ja z wrażenia przysiadłam na swoich czterech literach.

- Naprawdę? -  to było jedyne słowo, które byłam w stanie z siebie wykrztusić. Myślę, że to i tak dużo. Lub nie dużo. Mogłam przecież go zabić. Naiwnie nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak wielkim niebezpieczeństwie znalazło się jego życie. Nie rozumie, że przecież niedawno miał problem ze znalezieniem jakiejkolwiek, normalnej pracy? Znów będzie regularnie wyjeżdżał do Australii. A było już trochę spokoju. Siedzę smętnie w studiu nad montażem i nie mogę przestać myśleć o tym, jak  to zrobić, żeby było dobrze. Oczywiście mam na uwadze moje życie osobiste a nie materiał nad którym pracuję. Jednego jestem pewna, znów będę wracała do domu z sercem na ramieniu. Znów coś mnie trafi, na widok Karola z laptopem, w naszej sypialni. I tak cały dzień. Dzień za dniem. A gdybym tak zamiast wrzosu miała na utrzymaniu dziecko, lub dajmy na to, taką parkę dzieci? Czy mój Karol byłby bardziej odpowiedzialny? Bardziej dojrzały? Nie można przecież wszystkiego zwalać na „zasrane życie w tym kraju”. Najgorsze jest dla mnie to, że nie mogę wyłączyć tego swojego myślenia. Wychodziłam zawsze z założenia, że w małżeństwie bywa różnie i to jest normalne. Czyżby? A co, jeśli ja słabo czytam Karola? Czy on mnie wspiera? Drzwi zaskrzypiały i stanęła w nich Kaśka. Uśmiechnęła się w nie swoim stylu, czyli nieśmiało.

- Pracujesz? Nie chcę ci przeszkadzać… ale czy możemy obgadać jutrzejszy program? - spytała.

Pierwszy raz ona chce coś ze mną obgadać.

- Tak! Wchodź! - zapraszam.

- Mam ze sobą sałatkę owocową, lubisz?

- Jasne! Kto nie lubi?

 Kaśka mnie częstuje. Super przekąska. Ciekawe czy dla niej to danie główne? Nie spytam raczej o to. Jemy przez jakiś czas w milczeniu. To znaczy, ja usilnie kombinuję, na jaki to temat rozpocząć rozmowę, ale to nie ja się pierwsza odzywam.

- Źle cię traktowałam Samanto - wyznała - Nie powinnam.

- Nie powinnaś. Mogłabyś bardziej się starać - przytaknęłam.

Uśmiechnęła się całkiem ładnie.

- Wiesz, bezinteresownie miałabym być dla ciebie miła?

- O, to teraz musiał cię tu sprowadzić wielki interes - odwzajemniłam uśmiech - Martwisz się, czy twoja tajemnica pozostanie tajemnicą? Kasiu, nie rozmawiałam z nikim o…

- Nie! - przerwała mi - To nie ma znaczenia! Pewnych rzeczy nie da się długo ukryć w tajemnicy.

- Możliwe, że możesz mieć rację…

- Mam rację. To tylko kwestia czasu. Trybiki już się kręcą w maszynie.

Nie bardzo wiedziałam co ma na myśli, ale nie ważne. Widać było ponad wszelką wątpliwość, że chciała coś z siebie wyrzucić. A może tylko po ludzku pogadać? W końcu mamy swoje emocjonalne potrzeby.

-  Niesprawiedliwie cię oceniłam. Chciałabym się jakoś zrekompensować - kontynuowała - Możesz być do mnie, całkiem zresztą słusznie, uprzedzona. Chciałabym to jakoś naprawić…- wyrzuciła z siebie i dało się wyczuć, że nie przyszło jej to łatwo.

- Doceniam to, co mówisz. Myślę, że były momenty, kiedy i ja nie byłam miła dla ciebie… Grunt, że mamy to już za sobą.

- No tak - rozluźniła się - To najważniejsze! W końcu razem pracujemy!

Rany, aż trudno uwierzyć, że ją to obchodzi. Może pani zła, wcale nie jest taka zła? O złożoności natury ludzkiej! Tyle by można mówić o tobie! Niestety, ja swój instynkt samozachowawczy mam i gdzieś tam w zakamarkach mojej świadomości, cały czas tli się myśl „co jest grane?” Rozmowa bezpiecznie przeniosła się na zawodowe tory. Kaśka to perfekcjonistka. Lubi mieć dograne wszystkie szczególiki. Wymaga nie tylko od siebie. Od ludzi, z którymi pracuje też. W tej pracy w zasadzie nie może być inaczej, jeśli nie chcesz narazić się na krytykę. A o to tu nie trzeba się napraszać. Wręcz nie można się od niej odpędzić. Gdzie się nie odwrócisz, tam czyha na ciebie krytyka. Stres jest wpisany w  pracę na stałe. Chociażby z racji na ciągle podnoszoną poprzeczkę. Jak i na to, że nie wolno się tutaj tak po prostu wypalić. Mieć gorszy moment, czy nie stanąć na wysokości zadania. Takie coś absolutnie nie wchodzi w grę. Liczy się wyłącznie stałe parcie w przód. Nieustanne bycie tylko coraz lepszym. Nie da się tego normalnie wytrzymać. Na pewno nie na dłuższą metę. Nie wiem w imię czego to wszystko tak się dzieje, ale jest właśnie tak. Pełna mobilizacja.

- O czym myślisz Samanto? Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz?

- Słucham cię bardzo uważnie. Podoba mi się twoja koncepcja.

- To dobrze. Masz może jakieś uwagi?

- Nie. Jest ok.

Wyszła i pozostał po niej tylko zapach perfum. Sałatka owocowa raczej potęguje głód, a nie go zaspokaja. Przynajmniej w moim przypadku tak się dzieje. Postanawiam, że dam sobie z tym radę. W końcu to tylko głód. Z takim bólem na przykład na pewno trudniej jest sobie poradzić. A mnie szczęśliwie nic nie boli. Ona jest twarda. To dlatego przychodzi do pracy i trzyma się kupy. Facet którego kocha mieszka z inną kobietą. Choroba podstępnie zżera ją od środka. W porównaniu z tym moja sytuacja jest luksusowa. Co tam jakaś nadwaga. Nie jedna osoba na tym świecie popukała by się w czoło, gdyby dowiedziała się o moim „wielkim problemie”.  Ja się po prostu pieszczę ze sobą.  Znów skrzypnęły drzwi. Tym razem to Baśka.

- Olej to co tam robisz! Idziemy na jakiś obiad! Tomek zaprasza.

- To na obiad czy na piwo?

- Ja tam jestem głodna.

- Ja tam głodna być nie mogę! - wypowiadam na głos swoje postanowienie.

- Tylko co? Nic a nic? Zjesz jakąś malutką rybkę i duże brokuły.

Obok studia mamy fajną knajpkę, a w niej świetne pierogi. Wiem co mówię. Nie jem w lokalach takiego jedzenia. Czasami jak jest mało klientów to kupuję na wynos „dla męża”. Tym razem jest podobnie. Biorę na wynos pierogi a na miejscu sałatkę.

- Mam mieszkanie na oku - nadaje Baśka - Pomożecie mi w przeprowadzce?

- Dużo tego masz do wynoszenia? - pyta Tomek.

- Czekaj niech pomyślę. To będzie tak. Z salonu, wypoczynek. kino domowe, dywan. Cały komplet z sypialni. Z tym, że go spróbuję sprzedać. Nie będę spała w tym łóżku. Lodówka, szafki kuchenne, stół i krzesła z jadalni. Moja toaletka! Kredens! Biurko!

- Rany, zostawisz mu gołe ściany! - wymknęło mi się

- Takie właśnie były jak się tam wprowadzałam. Ten gość umie sobie poradzić. Nie martw się o niego.

- Nie martwię, tak tylko mówię. Gdzie ty to pomieścisz?

- Moja znajoma ma pracownię garncarską. I duży dom. Piętro może wynająć. A tam jest pusto. Jak dostane swoje pieniądze z podziału majątku, to sobie coś kupię własnego.

- To zostanie tam jeszcze jakiś twój majątek?- zdziwił się nasz kolega.

- Tomek, ty tego nie zrozumiesz, a nie chce mi się teraz o tym mówić.  To co, mogę na was liczyć?

- Słuchaj - mówię - A on da ci te wszystkie rzeczy zabrać?

- No dlatego pytam czy pomożecie mi w przeprowadzce.

- Kurde, to ty chcesz tragarzy czy goryli? - Tomek musi dopytać.

- Zgadnij! - odpowiadam mu.

A potem patrzę jak oni zajadają moje pierogi. Dziubie widelcem rozgotowane brokuły i suchą rybę, bo robiona „na parze”. Nie powiem żeby było lekko.       


                         
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: