Potrawka z ciecierzycą

By | 2/01/2016 Skomentuj
W zamrażarce miałam pierś z wiejskiego kurczaka. Pokusiłam się o przygotowanie jednogarnkowego dania. Razowy makaron z ciecierzycą i kurczakiem. Wizualnie brakowało tam czegoś czerwonego i zielonego, to dołożyłam ździebło suszonych pomidorów i sporą ilość mrożonego szpinaku. Wyszło tak smaczne, że spakowałam pięknie jedną porcję na wynos. Mam to zawieźć samotnej Basi, chorej Kasi czy zdołowanej Jagódce?  Uczuciowo najbliższa jest mi Jagódka, ale najbardziej potrzebująca niestety jest Kaśka. Basię za to ostatnio mocno zaniedbuję. Gdy się tak nad tym zastanawiałam do moich drzwi ktoś zapukał. W domu mam delikatny bałagan, więc otwieram w nadziei, że to nikt na dłużej.

- Cześć Weroniko!- powitałam ją radośnie.

- Mam nadzieję, że nie sprawię ci kłopotu?- Błyskawicznie dokonuję analizy stanu mojego mieszkania. Stosy naczyń w zlewie, porozwalane ciuchy  i nie odkurzone podłogi. O łazience wolę nie myśleć!

- Ależ skąd! Jak miło, że wpadłaś. Właśnie gotuję- zapraszam Werę.

Weronika się rozluźnia. Rozbiera się w korytarzu, a ja szybko nastawiam wodę na coś ciepłego do picia

- Mam fajne jedzonko. Lubisz ciecierzycę?

- Lubię, ale mogę zjeść dopiero za dwie godziny. Rozumiesz, staram się nie przytyć. Jem kilka małych posiłków co trzy godziny.

- Jasne, ja też jestem na świeżo po wizycie u dietetyczki- pochwaliłam się.

- Super! Będę trzymała za ciebie kciuki!

- To czym mogę cię poczęstować? - pytam.

- Masz czystek?

- Nie…

- Zielony jęczmień?

- Niestety…

- Nie martw się. Zieloną herbatę?

- Tak!- odetchnęłam z ulgą- Już robię! Fajnie, że do mnie wpadłaś. Mów co tam u ciebie? Mam nadzieję, że nie myślisz już o rozwodzie? I jak twój Kubuś? Dawno go nie widziałam.

- Dzięki, Kubuś ma się dobrze.Ostatnio nawet nie choruje.

- To dobrze, przy tej pogodzie tak łatwo o przeziębienie. Dzieci są chyba szczególnie wrażliwe?

- Możliwe, nie mam wielkiej skali porównawczej. Mam tylko jedno dziecko, a na drugie raczej się nie zanosi.

- Pewnie, Kuba jest taki mały!- udaję, że nie wiem o co ma na myśli.

- To akurat nie jest żadną przeszkodą. Seba ze mną nie sypia- wyznała.

- Wiesz… ja nie wiem co ci powiedzieć. Kurde, każdy ma jakieś swoje kłopoty. Współczuję ci Weroniko, naprawdę!

- Kaśce też współczujesz?- zapytała kąśliwie.

Wbrew swojej woli poczułam żar na  policzkach. Wiedziałam, że zrobiłam się czerwona jak rak. To nie jest komfortowa sytuacja!

- Oczywiście, że mi jej żal - mimo tego buraka na twarzy spojrzałam jej prosto w oczy.

- Tak myślałam... Słyszałam, że się zaprzyjaźniłyście, to prawda?

- Dlaczego pytasz?

- Myślałam, że… zresztą nie ważne! Po co mnie namawiałaś na ratowanie małżeństwa skoro przyjaźnisz się z kochanką mojego męża?! - wyrzuciła to z siebie z wielkim krzykiem.

- To są dwie niezależne sprawy. Nie obchodzi mnie układ pomiędzy wami. To nie jest moja sprawa. Natomiast Kaśka potrzebuje wsparcia, bo ani ty, ani ja, nie mamy bladego pojęcia jak czuje się człowiek w takiej sytuacji. Nie powinna być sama.

- Nie jest! Do cholery, zabrała mi męża, a Kubie ojca! Jeszcze jej mało?!

- Tego nie wiem. Natomiast odnoszę takie wrażenie, że tak, że może jej brakować bliskich osób.

- Żenada! Może zasłużyła na taki los?!

- Wera..… przeginasz.

- Trzymasz jej stronę? Nie wierzę!

- Jeszcze raz ci to wyjaśnię. Nie trzymam jej strony. Tak naprawdę, to nie mam wpływu na to, kto kogo kocha itp. Natomiast nie umiem przejść obojętnie obok kogoś, kto tak cierpi. Kaśka jest zdolną dziennikarką, inteligentną osobą, piękna kobietą i jest młoda. Póki co, to nie po drodze jej ze śmiercią. Zawsze będę stała po stronie takich osób. Nie cierpię niesprawiedliwości, a śmiertelna choroba u tak młodej osoby jest niesprawiedliwością. 

-  A odebranie komuś męża jest według ciebie sprawiedliwe?- odstawiła głośno kubek z herbatą.

- Nie jest. Z tym, że mąż nie jest rzeczą. Wiele zależy od niego samego. Co to znaczy, że ona ci go odebrała?

- Dzięki, już bardziej nie mogłaś mnie poniżyć!

- Nie, to nie tak. Chciałam tylko powiedzieć, że nie możesz obarczać Kaśki za całokształt. Jest jeszcze Sebastian, i jesteś jeszcze ty.

- Więc niech umiera!- krzyknęła.

- Myślę, że nie wiesz o czym mówisz. Jej śmierć nic ci nie da.  Na pewno nic dobrego.

- Jest toksyczna! Bez takich ludzi o wiele łatwiej się żyje!

- Przerażasz mnie…- powiedziałam szczerze.

- A może jestem zwyczajnie zrozpaczona? Ile można patrzeć przez palce na romans własnego męża?!

- Nie wiem. To już zależy tylko od ciebie...

- No to świetnie mi poradziłaś!

- Weroniko, ja nie mam doświadczenia w takich sprawach. Nie pytaj mnie więcej o radę. Poradź się kogoś, kto przeżył coś podobnego. Życzę ci jak najlepiej- powiedziałam- Jestem jak najbardziej za tym, żeby walczyć o jedność rodziny i małżeństwa. Uważam, że rodzina to rzecz święta. Z tym, że ty też powinnaś szukać drogi do serca swojego męża. Postawa roszczeniowa nie zawsze służy pomyślności w związku.

- Słucham?!

- To dobrze, że słuchasz. Żeby zrobić krok w przód, czasem należy zrobić najpierw dwa w tył. Małżeństwo to związek dwóch osób. Było kiedyś w tobie coś, co pociągnęło do ciebie twojego męża. Inaczej nie ożeniłby się tobą. Czy masz w sobie jeszcze to coś? Choroba Kaśki nie ma tu nic do rzeczy. Nie kocha jej, jeśli w ogóle ją kocha, tylko dlatego, że jest chora. Nasi mężowie potrzebują naszej lojalności, miłości i bliskości. Zupełnie tak samo jak my.

- Jestem mu lojalna! To on nie jest mi lojalny! Do cholery, ja się staram! Przestań mnie traktować jak jakąś jędzę!

- To nią nie bądź.

Przyjrzała mi się przeciągle. Zraniłam ją, a przecież naprawdę nie chciałam tego zrobić. Co za patowa sytuacja!

- Weroniko..

- Przestań! Już i tak powiedziałaś za dużo! Jadę do domu!- wstała z mojej kanapy.
Bez słowa ubrała się i wyszła.

Nawet ja straciłam apetyt na ten makaron z ciecierzycą. Jestem głupia i tyle!
 Karol zwąchał ciepłe jedzenie.

- Kurde, co to są te żółte kulki? - wcinał mój makaron.

- A co? Coś ci nie pasuje?- pytam rozdrażniona.

- Nawet dobre. I pikantne- o dziwo pochwalił-  Możesz to częściej gotować- zaakceptował potrawkę.

- Zapewne masz rację. Zostanie jeszcze na jutro.

- O to fajnie! Postanowiłem, że wrócę do modelarstwa. Możesz mi zwolnić biurko? Bo ty przecież montować tam nie musisz.

- Pewnie! Dla mnie to żaden problem.

Robię dwa kroki w tył. I teraz wystarczy już tylko poczekać.




Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: