Basine Krokieciki

By | 9/13/2015 Skomentuj
Jeśli w życiu chodzi o to, żeby wypruwać z siebie żyły dla firmy, to ja, Samanta Chmielewska jestem w czołówce. Poświęcam pracy wszystko, tylko po to by utrzymać się na fali. Ktoś, choć nie wiem kto, skutecznie wmówił takim jak ja, że absolutnie trzeba się piąć w górę. Nie wiem czy jest coś, czego nie poświęciłam dla dobra firmy? Mój czas wolny? Bzdura, spokojnie mogę go złożyć w ofierze panu prezesowi. Moje szczęście rodzinne? Nie ma w ogóle żadnego znaczenia. Moje zdrowie? A kto powiedział, że nie można mnie zastąpić? Mam wyliczać dalej? Po co? Każdy, kto miał cokolwiek wspólnego ze współczesnym niewolnictwem, doskonale mnie zrozumie. Tak, wiem, podniosą się krzyki protestu. I bardzo dobrze. Dopóki są wśród nas idealiści, życie nie stanie się do końca tak brutalne. Sama jestem niepoprawną romantyczką. Nikt by się nie spodziewał tego po mnie, tytanie pracy. W TM ruszyłam ostro z kopyta. Nie chcę mieć umowy na czas próbny. Chcę mieć papier jak ta lala. Chcę być kimś ważnym, znaczącym. Wmówiłam sobie, że mogę do tego dojść bardzo ciężka pracą. I zasuwam. Dzień, noc. Noc, dzień. TM ma to do siebie, że możesz tu tyrać bez wytchnienia. Zmienia się portier i ochroniarz, ale ty mule trwasz na stanowisku. W imię czego? Robię bardzo dobry materiał, ale tak naprawdę gwiazdą jest Kasia, lub jej podobna ślicznotka. Nie jest to dla mnie ważne. Liczy się tylko to, że tam, na górze pan prezes wie komu zawdzięcza swój sukces. O ja naiwna! Oczywiście, że cały splendor spływa na Kasię. Świat TV jest dziwny. Liczy się to, co widać i w co uwierzyła większość. Liczy się ten, kogo chce się oglądać. Ja stoję po drugiej stronie kamery. Nie mam sobie tego za złe. Moja praca wypływa z pasji. Moja praca jest moim hobby. Nigdy mnie nie męczy. Owszem brak mi sił. Ale to brak mi sił, a nie weny. W przeciwnym wypadku już dawno bym odpadła. Rozmawiałam ostatnio z Jagódką o jej pracy. Jak bardzo pieniądze męża, czytaj teściów, pomogły jej w karierze zawodowej? Po namyśle odpowiedziała mi, że w ogóle. Kancelaria to jej zasługa. A ciężko jest w tym zawodzie dziewczynce z jej aparycją, która nie pochodzi z rodziny  prawników i nie ma nazwiska. Zaczęła od zera. Walczy o wszystko, bo wierzy, że to jest jej droga. Codziennie wstaje i mówi sobie, że jest dobrze, że ogarnia to życie. Skąd w nas ta zadziorna waleczność?

Gdyby moje życie ograniczało się do pracy, poświęciłabym się jej bez mrugnięcia powieką. Sumienie, ten wewnętrzny sędzia, dokopuje mi każdego dnia. Zadzwoń do mamy, jedz do Zadupia, masz męża którego zaniedbujesz, co z kręgiem twoich znajomych i kiedy wreszcie posprzątasz w domu?  Wpadłam do Basi na zieloną herbatę. Ogarnęła mnie totalna załamka! Fajna chata, a w niej super porządek. Zero brudnych naczyń, zwiędłych roślin w wazonach i nie poskładanego prania. Ludzie, jak ona to robi? Przecież spędza w pracy tyle samo czasu co ja. Oglądam Basi wypucowane, nowoczesne wnętrze i czuję, że nie prędko zaproszę ją do siebie. A gdy wyjmuje z lodówki domowe krokiety z barszczykiem… moja  załamka sięga zenitu. Samanto, jesteś zerem. Kiedy ty śpisz, te trzy godziny na dobę, to Basia gotuje mężusiowi barszczyk z czerwonych buraczków z  własnego zagonka. Sama zasiała, sama pieliła. O wilku mowa. Wbija mężuś. Taki sobie chłopek - roztropek. Tak by powiedziała moja babcia,  gdyby jeszcze żyła. Na moich oczach Basia przeobraża się w żonę idealną. Barszczyk za zimny, czy za gorący? A krokieciki nie za pikantne? Chcesz się położyć? Sypialnię wywietrzyłam, my tutaj sobie cichutko herbatkę wypijemy. Alęż skąd naszą! Samanta przyniosła w prezencie, to pijemy. Tak, to moja koleżanka, zaraz sobie pójdzie i wtedy zrobię ci masaż. Tak wiem, jesteś bardzo zmęczony. A najlepiej zanim zaśniesz sobie słodko, to może zechcesz dla relaksu zagrać w "World of Tanks". Jednak na świecie panuje przeogromna dyskryminacja. Nie mam ani jednej koleżanki, której to mąż by tak nadskakiwał. W drugą stronę to i owszem, nigdy odwrotnie. Kiedy Basiny mężuś wychodzi do sypialni, ona mówi szeptem. Wstawia brudne naczynia do zmywarki najciszej jak to możliwe. Chodzi po swoim salonie na paluszkach. Wyłącza komórkę.
- Chcesz jeszcze krokiecika? - pyta mnie tak cicho, że w zasadzie domyślam się o co jej chodzi.
- Dzięki Baśku, jestem za gruba na dokładkę.
- Dlaczego? Też mi pomysł!
- To nie widać dlaczego?
- Nie sądziłam, że masz z tym problem.
- No bo niby skąd. Wcale tego nie widać. – szydzę
- Hm, słuchaj ja myślałam, że ty jesteś przy kości z własnego wyboru. I nie myśl sobie, że ma to dla mnie jakieś znaczenie!
- Jasne!
- Zachowujesz się pruderyjnie. Jeśli przeszkadza ci otyłość, to skończ z nią. Jeśli lubisz jeść, to nie narzekaj na skutki. Nie udawaj, że jesteś nieświadoma.  Nie można zjeść ciastka i go mieć
- Święta racja! Koniec z tą otyłością! W TM  ceni się chude tyłki.
- Chudych tyłków jest na pęczki. Profesjonalistów z duszą, nie tak znowu wielu.
Gdzieś z głębi mieszkania dobiegł  nas głos
- Baśka, kiedy wreszcie przyjdziesz!
Moja koleżanka zaczerwieniła się po same czubki uszów. Cóż, na mnie już pora. Nie chcę jej stawiać w niezręcznej sytuacji.
- O rany, ależ się zrobiło późno! Nie gniewaj się Basiu, muszę już uciekać..
- Przestań. Nie odgrywaj komedii, wiem, że głupio wyszło. Zrozum, Misiek jest taki zaborczy… Chce mnie na wyłączność.
- Szczęściara z ciebie. Bawcie się miło.
Babskie popołudnie dobiegło końca. Powrót do mojego domku wcale nie jest przyjemny. Potrzebuję tygodnia urlopu, żeby przekopać się przez stertę prania, prasowania, wietrzenia, odkurzania i zmywania. Aktualnie wydaje mi się to awykonalne. Zero motywacji plus zero chęci. Byłoby miło, ale dzisiaj nie będzie. Podziwiam siebie już za to, że Cifem wyszoruję wannę i umywalkę w łazience. I mydelniczkę, bo nie znoszę widoku mydła w brudnej mydelniczce. Jeśli mam czysty kubek na poranną kawę, to też nie jest źle. Jak mój Karol ma być tu szczęśliwy? Jak ja mam być szczęśliwa? Basiu, jesteś wielka! Powinnam brać z ciebie przykład. To właśnie takie kobiety są w stanie utrzymać przy sobie męża. Basiny Misio wraca po pracy do pachnącego mieszkanka, zjada domowy obiadek, pogrucha z milutką żonką. Ja nie jestem takim ideałem żony. Czy to dlatego moje małżeństwo ma delikatnie inny przebieg? Może jestem egoistką, ale chciałabym żeby było dokładnie na odwrót. Pragnę żeby to mną facet się zaopiekował, żeby się starał, dogadzał, rozpieszczał. Czy to takie dziwne? Moja druga prababka Krystyna podobno tak żyła.. Miała swój mały wiejski dworek. Jadała omlety na śniadania. Szyła sukienki na zamówienie u krawcowej. Czytała książki po kolacji. Karmiła z ręki psy myśliwskie. Zbierała jabłka w sadzie i przetrzymywała je na strychu we dworze. Na niedzielę spraszała dla rozrywki gości i rozkosznie przytyła ku uciesze męża. Wiem to wszystko ze starych listów, które są zdeponowane w szufladzie w Zadupiu. Czuję, że jakaś cząstka z tego jej życia, musi gdzieś drzemać w zakamarkach mojej duszy. Zamieniłabym się z nią na epokę w jednej chwili.  Po co mi ten medialny blask? Po co mąż, z którym nie mam kiedy żyć, bo ciągle jesteśmy w pracy? Gdzie ty jesteś Karolu? Dlaczego jeszcze nie wracasz? Dzwonię do niego. Szef chce by został dziś dłużej. Jak długo? A kto to może wiedzieć ? Nie postawi się szefowi. Jak trzeba to trzeba. Czy coś od niego chciałam? Pogadać, teraz? Wróci skonany to może innym razem. I tyle w tym temacie. Moment, oddzwania do mnie. Nie, to jakiś nieznany numer. O co chodzi?
- Tak słucham?
- Czy dodzwoniłem się do pani Samanty?
-…tak. Ale z kim mam przyjemność, bo chyba nie kojarzę?
- Spotkaliśmy się w niecodziennej sytuacji. Mówi Krzysztof. To mi pani uratowała życie.
- Ja? To jakiś dowcip?
- Podczas burzy, zielone audi, wpadłem na drzewo. Gdyby tam zabrakło pani to… Chciałem podziękować za życie.- jego śmiech- Teraz ono, to moje życie, należy do pani.


Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: