Pół kilograma mniej

By | 9/15/2015 Skomentuj
Moje przepraszam nie zrobiło na nim wrażenia. Szkoda, bo nie przyszło mi to łatwo. Nie sądzę żebym była aż tak winna. Mimo to, pierwsza wyciągnęłam rękę do zgody. W zamian trafiłam na mur obojętności. Poczułam się dosłownie tak, jakby wyrwał mi serce z piersi i rozdeptał je na brudnym chodniku. To żal, smutek i rozczarowanie. Spałam sama w naszym małżeńskim łóżku i musiałam  w pojedynkę zmierzyć się z tymi uczuciami. Bardzo mocno zatęskniłam za Cleo. Za jej mięciutkim kocim futerkiem i cudownym mruczeniem do mojego ucha. Cleo jest idealna na zawód miłosny. W takich momentach w pełni doceniam jej antystresową rolę.  Rano wstałam i pomyślałam, że mam dość wszystkiego. Albo będzie dobrze, albo niech to się skończy. Jeśli Karol jest aż tak ze mną nieszczęśliwy, to droga wolna. Łatwiej w tym świecie jest rozstać się z mężem niż na przykład z sąsiadem. Ja to przecierpię, w końcu teraz też nie jestem szczęśliwa. O dziwo, świadomość życia w pojedynkę, wcale mnie nie przeraziła . Nie chcę mieć po prostu męża, chcę być szczęśliwą mężatką! Jeżeli to pragnienie jest mocno oderwane od realnego życia,  to trudno, tak właśnie chcę. Moja waga tego poranka pokazała pół kilograma mniej. Jakim cudem? Błyskawicznie analizuję przebieg wczorajszego dnia i szukam w pamięci przyczyny takiego stanu rzeczy, a raczej stanu wagi. Pozostaje to dla mnie tajemnicą, lecz mimo to, nabieram wiary w siebie. Ja schudłam!. Pół kilo! O nie będzie na śniadanko jajecznicy na boczku, tylko…. tylko co? Co powinnam zjeść? Serek wiejski, czarna kawa bez cukru i jabłko. Czy tak będzie dobrze? Kurcze, nie najem się i będę wściekła za dwie godziny. Spoko, dasz radę. A jeśli to jest właśnie ten moment? Jeśli nadszedł czas nie na podejmowanie decyzji tylko na wprowadzanie ich w życie? To zupełnie inny etap. To się dzieje! Mogę schudnąć! Biorę bardzo chłodny prysznic. Kompres na zapuchnięte oczy i mega staranny fryz. Już dawno to zrozumiałam, że grube babki muszą szczególnie dbać o fryzurę i dodatki do garderoby. Wówczas są jakby mniej nic nie znaczące. Chociaż to nie jest właściwe określenie. Mam taką cichą nadzieję, że tak właśnie jest. Mam nadzieję…

W TM jestem punktualnie. Moja podświadomość rejestruje wszystkie sygnały wskazujące na zażyłość mendy Kasi i mojego szefa. Mówię sobie, że to nie moja sprawa i że mam dość własnych problemów. Bo mam. Tym razem jadę na nagranie z Basią. Miałyśmy stanowić duet, ale aż do dziś tak się nie stało. Temat mamy prościutki. Zwykła sonda. Na totalnym luzie zabieramy się za pracę. Basia nie robi wokół siebie zbędnych ceregieli i szczerze mówiąc mam pewne obawy jak wypadniemy. Niesłusznie. Bardzo niesłusznie. To co widzi kamera jest… radosne i pozytywne. Baśka jest arcy naturalna, nie można tego nie docenić.  Sposób w jaki prowadzi program, zadziwia mnie i uszczęśliwia jednocześnie. O rany, jaka fajna, normalna, swojska i uczuciowa babka! Widzowie pokochają ją, za ten jej naturalny wdzięk i ten jej bezpośredni styl. O jej zaraźliwym śmiechu nie wspominając. Jest jakoś tak, że gdy Basia się śmieje, musi się z nią śmiać cały świat. Tym razem praca to czysta przyjemność. O tak, stanowimy dobry duet. Już nie mogę się doczekać chwili gdy zmontuję program.
- Co ty na to, jeśli  upomnę się o dłużny mi obiad? - śmieje się Basia.
Ludzie, jaka to miła i pozytywna osoba. Mam szczęście, że na nią trafiłam.
- Z przyjemnością dotrzymam słowa!- i nie ma w tym ani krzty kłamstwa.
Idziemy na chińszczyznę. Ja zamawiam tylko makaron sojowy z warzywami. Basia rozmaitości. I coś tam. Gadamy radośnie jedna przez drugą. To naprawdę fajny dzień. Mówię jej, jak bardzo kocha ją kamera. Jaka jestem zadowolona, że mogłam z nią dzisiaj nagrywać. Praca sprawiała mi wielką frajdę. Jakie to ważne z kim się współpracuje. Baśka mi dziękuje za zaufanie i brak krytyki, oraz za to, że dałam jej wolną rękę. To nie ja, to kamera dostrzegła w niej tę iskierkę. Nie miałam prawa tego zgasić. Jest świetnie. Problem z Karolem schodzi na dalszy plan. Mam ochotę zatrzymać tę chwilę na dłużej. Gdybym miała ją nazwać, to nie inaczej niż satysfakcja. Nie ważne, że dla tej satysfakcji zarwę kolejną nockę.
- Chodźmy na lody! - proponuje Basia - Nie zjadłabyś porządnej porcji lodów?
- Zjadłabym cała lodziarnię. Z tym, że nie powinnam. Schudłam i… wiem, to głupie co mówię, ale…
- Samanto Chmielewska! Brawo! Potrafiłaś oprzeć się deserowi.
- No tak jeszcze nie do końca, więc raczej mnie nie kuś i nie sprowadzaj na manowce, ok.?
- Ale czuję swoim dziennikarskim nosem, że coś przede mną ukrywasz.
- Och ta kobieca intuicja. Jasne, że ukrywam.
- I planujesz długo być taka tajemnicza?
- Planuję, ale nie koniecznie chcę. Czuję się z tobą jak z bratnią duszą.
- O cholera, ja też! No to mów.
- To z powodu Karola, mojego męża.
- To znaczy?
- Myślę, że jeśli schudnę to on… znowu mnie zapragnie. Wiem, to żałosne!
- Nie. To nie jest żałosne. Uda ci się Samanto. Pomogę ci.
- Nie uważasz, że to kretyński powód? Zmieniać się dla faceta?
- Myślę, że chcesz się zmienić dla siebie na oczach tego faceta. Chcesz by to docenił i uszanował, ale główne korzyści z tej zmiany będziesz czerpała ty sama.
- Studiowałaś psychologię?
- Nie, dziennikarstwo. Aż tak jestem słaba w swoim fachu?
- Będzie z ciebie absolutny numer jeden stacji TM. Już ja się o to postaram!

Zdejmuję kurtkę, robi się naprawdę ciepło. No tak, słyszałam jak pogodynka zapewniała, że tej jesieni zawita do nas jeszcze lato. Prorok z niej jakiś, czy co? Nie piłam szampana, ale nastrój mam szampański.
- Przepraszam Samanto, ale muszę odebrać ten telefon. To Misiek dzwoni.
 Jeszcze zanim zdążyła powiedzieć „słucham” to ja już miałam złe przeczucie. W mojej głowie rozległ się krzyk. Nie odbieraj tego telefonu! Niestety, Baśka zbagatelizowała ten mój wewnętrzny protest. Jak mogłoby być inaczej?
- Tak Misiu? - wyszczebiotała do słuchawki. Potem zbladła. – Słucham? …Proszę dać mi do telefonu mojego męża! …. To jakiś absurd!
Rozłączyła się. Bałam się zaczerpnąć tchu.  W końcu ona pierwsza przemówiła.
- Nie uwierzysz co się właśnie wydarzyło.
Milczę.
- Z komórki Misia…zadzwoniła jakaś dziewczyna i mówi…
- Poczekaj Basiu! To musi być zwykła pomyłka!
- O czym ty mówisz? - pyta mnie
- Mówię, że to musi być jakoś inaczej.
- Co masz na myśli Samanto?
- Cokolwiek Baśku. Cokolwiek, tylko nie to co usłyszałaś.
- Ta dziewczyna. Ona, ona mówi, że jest z moim Miśkiem.
- Bo on żyje? - nie dowierzam.
- Żyje i tak jakby z nią.
Bardzo powoli dotarł do mnie sens jej słów. O rany! Jak mi przykro. Co mam ci Basiu powiedzieć? W takiej chwili mam totalną pustkę w głowie. Na moich oczach zawalił się czyjś świat, a ja milczę?!
- Basiu… to się wyjaśni. - próbuję ją przytulić, ale nie pozwala mi na to.  W końcu mówi.
- Wiesz, moja mama umarła na raka szyjki macicy. Tata tego nie przetrwał, rozpił się. Wychowała mnie babcia, ale trzy lata temu zmarła. Kiedy Misiek mnie zechciał, to nie mogłam w to uwierzyć…- głos jej się załamał. - Tata nigdy nie trzeźwieje. Czasami po kryjomu daję mu pieniądze. Misiek o tym nie wie. Byłby na mnie zły. Bardzo się staram zasłużyć na jego miłość, wiesz?
- Wiem Basiu.
- Ale najwyraźniej nie udało mi się.
Płakała bardzo długo. Och, Basiu…


Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: