Jakoś to ogarnąć....

By | 11/18/2015 Skomentuj
- Są w Polsce miejsca, gdzie ludzi traktuje się gorzej niż w więzieniu - powiedział Tomek, zaraz po tym jak go zabrałyśmy spod Izby Wytrzeźwień. - Nie dość, że wystawili mi rachunek, jak za dobry hotel, to jeszcze forsę ukradli.

W sumie, to co mu miałyśmy powiedzieć? Zaprosił nas do siebie na herbatę i nie przyjmował odmowy. Wstąpiłyśmy na chwilkę. Mieszkanie nie za duże, za to bałagan zastałyśmy wzorcowy.

- Nie mam kiedy sprzątać. Ale czysty kubek i dobrą herbatę zawsze znajdę.- zwalił stertę ciuchów z foteli na podłogę. Rzucił papierowy obrus na stolik i było po sprawie.

Mężczyznom to się jednak łatwiej żyje.

- Tomek, nie musisz czuć się zobowiązany…- zaczęłam, ale wszedł mi w zdanie.

- Dobra! Wiem. Straciłem kasę i tyle.

- Nie myślałeś, żeby to jakoś ogarnąć? - spytała Basia.

- Co masz na myśli? Bo chyba nie ten bajzel tutaj? - odpowiedział.

-  Dużo pijesz… To miałam na myśli.

Pomyślałam, że on zaraz wybuchnie. W najlepszym wypadku powie, że to nie nasza sprawa, ale nic takiego się nie stało. Włączył pilotem telewizor i przerzucał kanały. Upiłam łyk herbaty. Może w ogóle nie zareaguje? 

- Basiu, poruszasz się nie po swoim ogródku. Ty masz swoje problemy z panem porywczym, a ja swoje. Lubię pić. To piję – uśmiechał się, gdy to mówił. Jakby na potwierdzenie tego, jak bardzo lubi sobie wypić po pracy.

- Masz rację. Mam swoje problemy. Znamy się jednak już jakiś czas. Wiem, że kiedyś tak nie było…To dlatego zastanawiam się, jak z tobą o tym zagadać…- Baśka brnie dalej.

Od tej strony jej nie znałam. Jedyne o czym ostatnio rozmawia, to jej rozwód. Skąd ten przypływ zainteresowania sprawami kolegi?

- Nie ma o czym gadać! Panuję nad sytuacją- powiedział Tomek.

- Przepraszam za szczerość, ale nie panujesz. Zrób sobie prosty test. Wytrzymasz bez alkoholu przez miesiąc? Naprawdę wszystko chcesz w życiu sprowadzić do wieczornego picia?- pyta Basia.

- Tak, to mi daje sporą dawkę szczęścia. Już ci powiedziałem, ja lubię pić.

- Nie prawda Tomek. Myślę, że ty musisz pić- Baśka jest stanowcza.

- Ejże, trochę przeginasz. Zejdź ze mnie! Ja się nie wtrącam w twoje kłopoty z mężem.

Odchrząknęłam. Zaraz się pokłócą i powinnam jakoś temu przeciwdziałać.

- Fajna herbatka, no nie? Moi drodzy, nie skaczcie sobie do oczu, dobrze? - poprosiłam.

- A ty też uważasz mnie za pijaka? - Z tym pytaniem Tomek zwrócił się bezpośrednio do mnie. Nie zamierzałam o tym rozmawiać. Kogo obchodzi co ja myślę? Poza tym, za krótko się znamy. On pije, ja jem, co to w sumie za różnica? Nałóg to nałóg. Mimo to, przytaknęłam.

- Pięknie! To jakiś spisek?! Będziecie mnie teraz naprawiać?- pyta.

- Nic z tego. To tak nie działa - odezwałam się - Tomek, to się po prostu rzuca w oczy. A jak ci się w związku z tym żyje, to już sam to wiesz. Nikt nie jest w stanie tego, jak to określiłeś, naprawić. Nikt z zewnątrz. Basia chciała ci tylko powiedzieć, że coś się zmieniło na niekorzyść i martwi się, że wymknęło ci się to spod kontroli. Chyba odłożymy tę herbatę na dogodniejszy moment. Co wy na to?

- Jasne! - podchwyciła Basia. - Zwijajmy się!

Tomek nas nie zatrzymywał. Rozstaliśmy się w ciężkiej atmosferze. W samochodzie Baśka wyrzuciła z siebie.

- Może i nie powinnam się odzywać! Ale milczeć też nie mogę! Rozumiesz?

- Tak- przytaknęłam.

- I wiesz co ci powiem? Ja wrócę do tej rozmowy! On chyba rozum stracił. Jak można tyle pić?

- Widać z tego, że można. On nie chce, żebyś wracała do tej sprawy… Może nie powinnaś?- pytam.

- Samanto, czy ty siebie słyszysz? No nie! I to ty mi to mówisz?!

- Dlaczego się tak angażujesz?

- Bo do cholery widuję tego człowieka codziennie! Spędzam z nim w pracy mnóstwo czasu. Nawet z mężem tyle nie przebywałam, co z ludźmi w pracy. Mam patrzeć obojętnie, jak ktoś włazi w bagno? Ktoś kogo oglądam od rana do wieczora? Co z tego, że to nie rodzina, ani przyjaciel z dzieciństwa? Niby nikt mi bliski, ale czy na pewno?

- Rób to co uważasz za stosowne.

- Samanto, skąd u ciebie taka bierna postawa? Jakby cię to nic nie obchodziło?

-  Sama jestem nałogowcem. Nie potrafię pomóc sobie, to co się będę wymądrzała- wyrzuciłam z siebie.

- O czym ty mówisz? Jakim znowu nałogowcem?

- On pije, a ja się obżeram! Pojęłaś?!

- Pogięło cię? To nie to samo.

- Tak - zdenerwowałam się - a na czym niby polega różnica? Ale dobra, nie chcę o tym rozmawiać!

- O nie, tak łatwo ci nie odpuszczę.

- Baśka! - krzyknęłam - Zatrzymaj ten samochód! Stań!

Wyhamowała. Zjechała na pobocze.

- Mam dość. Dalej się przejdę.

- Samanto..

- Nie! Nie jestem zła, ani się nie mam zamiaru obrazić. Chcę ochłonąć. Basiu, wszystko jest dobrze. Muszę się przejść. Do jutra!

Padał drobny deszcz, a poza tym nic nie stało na przeszkodzie, żeby zrobić sobie dłuższy spacer. Nie mam siły na rozmowy o nałogach. Jak to Baśka zapytała? „Nie myślałeś, żeby to jakoś ogarnąć?” No tak, jakoś ogarnąć. Założę się, że Tomek nie raz próbował jakoś to ogarnąć. To przecież nie możliwe, żeby obudzić się na Izbie Wytrzeźwień i nie zastanawiać się, "Jakim cudem zabrnąłem aż tak daleko? Dlaczego nie mogę przestać?" Niestety, znam to aż za dobrze.
Ile razy mówiłam sobie, to ostatnia kanapka, jaką jem? Nigdy więcej żadnych chipsów! I ja też nie raz myślałam, żeby to ogarnąć. Non stop o tym myślę. Do obrzydzenia, do znudzenia, do granic wytrzymałości. Nie sposób tego przeskoczyć. Musiałabym stać się innym człowiekiem. Zupełnie kimś innym. Mieć stalową siłę woli. Gdybym taką miała, to zostałabym olimpijczykiem. Mogłabym dokonać… wielu zmian. A jeśli nawet nie wielu, to przynajmniej tej jednej jedynej. Wymazać ze swojej świadomości ten przymus jedzenia. Prędzej Tomek upora się ze swoim nałogiem niż ja ze swoim. Alkoholizm się leczy. Można się odtruć, można łykać specjalne tabletki, można nigdy więcej nie umoczyć ust. Ale jeść trzeba. Niestety. Nikt mnie nie wyleczy z potrzeby jedzenia. Bo jedzenie jest niezbędne i konieczne do życia. Nie rozstanę się z nim raz na zawsze. Baśka tego nie zrozumie… Ja sama tego nie rozumiem. Chwilowo mam dość.
Zanim dotarłam na swoje osiedle Baśka przysłała mi SMSa. „ Przepraszam cię Samanto. Wszystko źle poszło. Nie wiedziałam,że aż tak się czujesz. Wybacz mi.” Nie ma potrzeby, żeby przepraszała. Nie ona mnie skrzywdziła. Później jej odpiszę.
Wyprzedziły mnie dwie dziewczyny uprawiające jogging.  Stanęłam i popatrzyłam za nimi. Czy to jest aż tak trudne? Innym się przecież udaje. Czy mi na sobie nie zależy? Jeśli nawet nie bieganie, to czy nie mogłabym chodzić na spacery? Może rano do pracy na piechotę? Jest wiele rzeczy, których nie lubię, a przecież muszę je robić. Rozpłakałam się. Jestem słaba i z tej swojej słabości muszę wykrzesać siłę. Im większa moja słabość, tym większa może być moja moc. Wytarłam nos i ruszyłam w stronę domu.
W kuchennym oknie, na parapecie dostrzegłam doniczkę ze swoim wrzosem. Ile w nim jest tej siły. W takiej z pozoru delikatnej roślince. Szukałam ostatnio w Internecie informacji na temat wrzosów i natknęłam się na stary przedwojenny film o takim tytule. Obejrzę go sobie dzisiaj. Z opisu wiem, że będzie to historia miłosna. Akurat dobre kino na taki dzień i taką pogodę. Będzie melodramatycznie. Ciepły koc, dużo chusteczek do wycierania łez i herbatka z cytryną.   



Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: