- Będziesz zadowolona - powiedział Karol zaraz po tym, jak przekroczył próg mieszkania. - Podjąłem tymczasową pracę.
- Tymczasową, czyli jaką?
- Taką do czasu zanim stąd nie wyjedziemy.
- Karol! Ja cię kocham! To wspaniała wiadomość! Gdzie?
- W „NOMI”. Nie pytasz co będę tam robił?
- Co?
- Będę siedział na kasie.
- Świetnie Karol! Idzie zima, przynajmniej nie zmarzniesz. Gratuluję ci!
Posłał mi mordercze spojrzenie. Ja się cieszę, a on przeżywa sromotną klęskę. Co ze mnie za żona?
- Karolku, to tylko przecież na jakiś czas. Zresztą jak nie chcesz, to przecież jeszcze trochę wytrzymamy.
- Nie wytrzymamy. Muszę się przespać.
To oznacza, że idzie do jaskini i tam zamyka się w swoim pudełku nicości. Może to się i dobrze składa bo ja właśnie byłam w trakcie pakowania ekstremalnie ciężkiej torby ze sprzętem do nagrywania. Lub może to się źle składa bo w takich chwilach powinniśmy szukać swojej bliskości i pogłębiać wzajemne relacje a nie się izolować. Czemu mam stale takie wrażenie, że niby jesteśmy razem, lecz jakby osobno? Życie z Karolem to ciągła huśtawka. Jednego dnia jest cudownie a kolejnego on jest naburmuszony. Żebym chociaż wiedziała z jakiego powodu? Tak, wiem co piszą w mądrych książkach. Mężczyźni potrzebują wylizać rany w swojej samotni. Z tym, że tą konkretną ranę on sam sobie zadał. Ok., ja bardzo chciałam, żeby znalazł pracę, ale nie wymuszałam tego na nim. To w końcu była jego decyzja. Skąd to rozgoryczenie? W tym momencie rozmowa z Karolem nie ma najmniejszego sensu. Już się ukrył przede mną w sypialni pod kołdrą. Jak mnie to męczy. Wysysa ze mnie cała energię i chęć do życia. Co mam teraz zrobić? Dopraszać się audiencji pukając w kołderkę? Czemu zawsze w takich sytuacjach czuję się winna? Nawet nie wiem na czym ta moja wina polega. Nic złego nie zrobiłam. No chyba, że jednak zrobiłam. Nie rzuciłam się z motyką na słońce i nie siedzę w samolocie do Sydney. Czy on na głowę upadł? Rozumiem, postanowił ukarać mnie tą swoją pracą. Będzie zatem teraz codziennie wracał do domu z miną nieszczęśnika. Bo to przecież przeze mnie. I udało mu się zburzyć mój spokój, wpędzając mnie w poczucie winy. Bo ja dla swojego męża jestem typową matką Polką. Stale chętna do ponoszenia ofiar. Wiecznie za mało z siebie dająca. Jak ja go nie potrafię uszczęśliwić! Kowalska uszczęśliwi swojego męża, Nowakowa swojego, a mi nie wychodzi. Każda inna jest super tylko ja taka do d... . Siadam na krześle w kuchni i nie mam pojęcia co zrobić. Zadzwonić do Sebastiana, żeby wziął na nagranie kogoś innego? Ludzie, przecież ja właśnie po raz kolejny ulegam jakiemuś emocjonalnemu szantażowi. Karol i tak słowem się do mnie nie odezwie. Burknie tylko, że chce spać. A jeśli się mylę i on jednak potrzebuje mojej bliskości tylko nie wie jak to okazać? Szarpią mną przeróżne skrajne emocje. Nienawidzę tak się czuć. Bądź asertywna, bądź twarda, bądź dorosła i nie daj sobie pogrywać na uczuciach. Nie jesteś panią w przedszkolu tylko żoną. Czyżby? Nie ma tak! Wstaję i kończę pakowanie sprzętu. Sprawdzam zawartość lodówki, żeby ewentualnie dokupić coś do jedzenia. Biorę worek ze śmieciami z zamiarem wyrzucenia ich po drodze. Jednak mam pod opieką dzieciaka. Porusza to w moim sercu jakąś bardzo chandryczą strunę. Jak raz nią szarpnęłam to jej brzmienie wypełniło całą moją duszę. Smętna, bolesna melodia. Taka, za którą się nie tęskni. Niech spada do tej Australii, o ile jest w stanie tego dokonać. Chyba samej byłoby mi lżej. Wyciągam z szafy gruby zimowy szalik i kurtkę z kapturem. Jest tak zimno, a ja będę stała na dworze kilka godzin. Może wziąć kawę w termosie? W sumie czemu nie? Biorę małe filiżanki do espresso. Bo wystarczy nam po łyczku. Już gotowa do wyjścia staję w drzwiach sypialni.
- Karol ja wychodzę - mówię przez zaciśnięte gardło.
-….
- Czy ty mnie słyszysz? Przecież wiem, że nie śpisz.
-…..
Obładowana jak wielbłąd wychodzę z domu. Zamykam drzwi na klucz, tak jak gdyby tam nikogo nie było. Na dworze siąpi i jest zimno. Aby dojechać do studia. Tutaj przesiadam się w służbowy samochód. Nagrywamy na lotnisku. Mój pierwszy raz z udziałem Sebastiana. Mam robić takie ujęcia, żeby nie łapać w kadr jego ręki w gipsie. To się da zrobić. Wszystko da się zrobić. Tutaj ja rządzę. Dobrze, że chociaż tutaj. Sebastian jest punktualny, jak mało kto. Nie dziwię mu się, ten to musi mieć nie lada umiejętności żonglowania czasem.
Na lotnisku tłok. Wchodzimy bez problemu. Witamy się z kolegami z innych stacji. Sebastian zna większość. Tłumaczy co niektórym kim jestem. Wyraża się o mnie w superlatywach, co miło mnie połechtało. Aczkolwiek śmiało mogę powiedzieć, że to przecież standard. Jesteśmy tak dobrzy, jak dobrzy pracują dla nas ludzie. Mam taką potrzebę nie sprawić mu zawodu. I sobie trochę podreperować zranione dziś ego. W pewnym momencie łapię ujęcie Sebastiana z długim blond kucykiem. Ona nachyla się do niego, on uśmiecha się do niej. Przecież Sebastian jest świadomy, że ja to mogę filmować. O co tym ludziom w życiu chodzi? Po chwili Kaśka zniknęła z mojego pola nagrywania. Jestem tak zdenerwowana, że zaczynam popełniać szkolne błędy. Próbuję odszukać ją w tłumie ale staje się to niemożliwe. Miałam zwid? Wątpię, zresztą sprawdzę to na nagraniu. Na szczęście przestało padać i mogę dalej bez przeszkód pracować. Z tym, że robię to teraz z musu. Skąd ten gniew? Ani to moje życie, ani nic mi do ich życia. Naprawdę przesadzam. Ludzie są obdarzeni wolną wolą. To ich wybory i decyzje. Tym bardziej, że to akurat nie wpływa na moje życie. A jeśli wpływa? W jaki niby sposób? Obniża poziom moich wartości moralnych? Nic takiego nie ma miejsca. To o co mi chodzi? Weronika zna prawdę, nie muszę się więc nadal zamartwiać, że winna jej jestem jakąś lojalność. Tym bardziej, że powątpiewam w szczerość jej intencji. Ta cała pseudo przyjaźń ze mną, to jeden wielki kit. Tak naprawdę to ona potrzebuje informatora. Powierniczki i donosicielki. Szpiega jej własnego męża. Ani mi się to śni. Powoli kończymy.
- Czuję, że dobrze nam poszło. Masz już wszystko? Potrzebujesz dodatkowych przebitek?
- Nie.
- Coś się stało?
- Dlaczego? Wszystko w porządku.
- Jak kobieta z taką miną mówi, że wszystko jest w porządku, to na pewno nie jest. - Sebastian się roześmiał .
- To ty musisz mieć spore doświadczenie z kobietami- za późno ugryzłam się w język! Cała ja.
- Nie takie znowu spore - nie przestał się śmiać, co bardzo mnie zirytowało. I coś we mnie pękło.
- Przestań. Wiem, że masz z Kaśką romans!
Zapadła cisza. Sebastian przyjrzał mi się z uwagą. Nie wiem czy go obraziłam, czy tylko wkurzyłam, czy raczej to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Jednego natomiast w tym momencie byłam pewna. Dobrze, że Karol dostał pracę, bo ja właśnie zakończyłam swoją karierę w tej telewizji.
- To nie moja sprawa, wiem, nie powinnam. Zwalniasz mnie?
- Należą mi się przeprosiny. Jestem twoim szefem i to w końcu moje prywatne sprawy.
- Masz rację. Przepraszam, mimo tego, że myślę, że nie należy łączyć życia zawodowego z prywatnym. Ale swoje zdanie powinnam zachować dla siebie.
- Powinnaś. Nie proszę cię o opinię, ani tym bardziej o radę.
- Masz rację. Poniosło mnie. To było prymitywne. Jutro zabiorę swoje rzeczy.
- Spauzuj, nikt cię nie zwalnia. Raczej zapadła decyzja, że dostajesz stałą umowę. To na razie zakulisowa informacja. Z tym, że nie mieszaj się w cudze życie, ok.?
- Mimo moich szczerych chęci jest to trochę trudne. Twoja żona dzwoni do mnie codziennie.
- Co ty mi Samanto insynuujesz? Usiłujesz mnie szantażować?
- Oszalałeś?!
Obok nas stanęła Kaśka. Ślicznie wyglądała w białym płaszczyku i tym kucyku. Zmierzyła nas swoim błękitnym wzrokiem. Zmarszczyła w grymasie brwi. Jeden rzut oka na Sebastiana uzmysłowił jej, że coś jest nie tak.
- Jakieś problemy? - spytała.
- Nie - odpowiedział szybko - Ustalamy czy będą potrzebne dogrywki.
- Z takimi grobowymi minami? - ona nie uwierzyła. W końcu ma dziennikarskiego nosa. Wyniucha, co trzeba.
- Jest zimno jak nie wiem co - odzyskuję kontrolę nad sobą - Jeśli pozwolisz to ja się już zwinę.
- To nie przyjechaliście służbowym samochodem? - Kaśka nie odpuszcza.
- Samanta taktownie daje mi znać, że ma dość - Sebastian znów się śmieje - A ty chcesz się z nami zabrać? - z tym pytaniem skierował się do niej.
Obłuda, obłuda, obłuda. Fundament relacji międzyludzkich w naszych czasach.
- Jeśli mnie zabierzecie to chętnie - tym razem Kasia marszczy nosek.
Jest coś czego nie powiedziałam Weronice. Ona ma raka. Czy to znaczy, że może robić wszystko? Że wszystko jej się należy?
0 komentarze: