Moje Zadupie

By | 8/10/2015 Skomentuj
 Jestem w Polsce Z, a więc na Zadupiu. W tej tak zwanej Polsce A mieszkam na co dzień. Aglomeracja miejska. Dzięki ci babciu, że nie wielkomiejska.
Po babci odziedziczyłam mieszkanko. Brr, nie lubię tu żyć chociaż muszę. Zadupie to takie miejsce na ziemi gdzie pierwszy raz w tym roku ubieram krótkie spodenki. Jasne, że kupiłam je w szmateksie. Tylko tam mogę kupić ciuch na swój tyłek w przystępnej cenie.
W mediach dobrze zarabiają tylko wybrańcy. Cała reszta to dawcy i nie tylko pomysłów. Ja zarywam noce i... czekam grzecznie na swój kesz. I łudzę się, że do czegoś dojdę. Może jutro stworzę materiał mojego życia i zacznę odcinać kupony od sukcesu. Trafię do elitarnej kadry polskiej TV. Nie mam parcia na szkło, ale twardo stoję po drugiej stronie kamery. Nic nie zdoła mnie stamtąd wykurzyć, nawet to, że mi g płacą. 
Pochodzę z Zadupia.  To normalne, że ciągnie mnie do korzeni. Ludzie tak mają. Jednak  Tym razem gnam tutaj żeby zresetować swój umysł i odnaleźć w sobie wolę walki. Myślę, "Ustawię się w pionie i  w poziomie. Najpierw na luzie pobędę sobie gruba apotem nakieruję się na chudość".
O rany jak to się łatwo pisze! Chcę schudnąć Bardzo, bardzo, bardzo tego chcę. Mam tak odkąd sięgam pamięcią. Każdego dnia przed snem robię wizualizację siebie w obcisłej, koronkowej sukience. Włos mam rozwiany i powabny. Cała jestem powabna i apetyczna jak brzoskwinka w gorący, sierpniowy dzień. Kolor tej mojej kiecki jest zmienny. Raz jest to seksowna hiszpańska czerwień, a innym razem dziewicza biel. Bywam też femme fatale i cała jestem spowita w czerń. Wtedy obowiązkowo noszę pończochy. Ale co tam kolor. Jaki by nie był, w każdym jestem śliczna. Jeden tylko element tej sukienki jest niezmienny, jej długość. Kiecka ma być do kolanka. Bo ja nie jestem jakaś tam podana na tacy. Mam klasę i nie lubię pośpiechu. Zawsze jeszcze zdążę pokazać to co najciekawsze. W każdym bądź razie jest to widok tak luksusowy, że nie dla każdego. Fajne marzenia, prawda? Następnym razem opowiem o innych.
Na Zadupiu odrobinkę zapominam, że moja waga nie jest mi życzliwa. Tak mi tu  dobrze... Wagę wszędzie wożę ze sobą. Jestem z nią szczególnie zżyta i łączy nas specyficzny rodzaj więzi. Póki co moja waga jest tak samo uparta jak ja.  Stale pokazuje liczbę trzycyfrową. No i się rypło. Tak, to ja. Gruba kobietka z zasadami. Coś mnie trafia, że to waga stanowi o tym jakim jestem człowiekiem. W oczach innych ludzi, moich własnych i facetów. Bo żeby od razu było jasne. Faceci i ludzie to dwie różne gruby homo sapiens. Nie każdy wszak facet jest człowiekiem. I nie jest to zresztą żadną tajemnicą. Bywają świetni faceci, ale świńscy z nich ludzie.
Czy akceptuję siebie? NIE. Na szczęście dla mnie, farmacja na szeroka skalę udostępnia środki antydepresyjne. Ze zdobyciem recepty od psychiatry takie jednostki jak ja nie maja żadnych problemów. Dostaję leki nie na ładne oczy tylko tak ogólnie na wygląd. Śmiało mogę stwierdzić, że za cały kształt. W takim oto stanie ducha ląduję u mamusi na Zadupiu.
To świat z innej bajki niż mój własny. Jest pełen roślin,zwierzaków a mama twierdzi, że i zapachów. Ciągle tu kwitnie coś innego. Jeśli cię to niekręci to nie sposób za tym nadążyć.  Zwierzaki są ok. Osiem kotów, w tym jeden mój osobisty socjopatyczny kiciuś. Dwa psy, że za chiny do płota nie podchodź. 
Kurier z paczką ma regularnie utrudnianą dostawę. Kochane mordeczki! Śliczne pańci piesie! Jak widać mam do nich pieszczotliwy stosunek. Co do zapachów to owszem czuję zapach skoszonej trawy i zapach powietrza po deszczu, gdy siedzę na rodzinnej huśtawce pod wiatą. A rodzinę kurcze mamy liczną. W domu bez zwierząt samych ludzi jest nas sześcioro. Huśtawkę tata zrobił rozkładaną i można na niej spać. Ale i tak najlepsza jest na deszcz. Siedzę sobie za wodna kotarą i wdycham. Nieopodal rośnie lipa więc o określonej porze roku ten zapach jest wyraźnie wyczuwalny. W bliskim sąsiedztwie mieszka też sobie cała kompania zadupińskich sosenek. Myślę, że są tu zdecydowanie szczęśliwe, tak jak te wiewióry, które po nich skaczą.
Ok, koniec tych farmazonów! W końcu nie o tym miałam pisać. Postanowiłam słowo pisane wykorzystać do zmobilizowania się do pracy nad sobą. Ależ to patetyzmem zajechało. Chociaż rzeczywiście tak sobie myślę, że dopóki jakiegoś problemu nie ubiorę w odpowiednie słowa to on nie istnieje. Stąd pomysł opisania mojej nieudolności schudnięcia. Chcę być osobą, o której marzę przed zaśnięciem. Najlepiej w rozmiarze 36. Cholera, nie miałam go nawet w dzieciństwie. Mama z babcią dały plamę. Nie odchudziły mnie gdy mogły. Zwaliły cały mój ciężar na moje dorosłe barki. Mama mówi, że nie mogła bo zawsze lubiłam "am". Jak mogła mi odmówić piątego kotleta mielonego? Taka byłam kochana! Taki piękny apetyt miałam! A ja kocham te mielone do dziś. Mam żal do babci i  mamy, że nie roznieciły we mnie żaru miłości do marchewki.
-Jedz, jedz, dziecinko! Będziesz zdrowa.
I jestem jak cholera. W wieku trzydziestu lat siada mi kręgosłup. O kolanach nie wspomnę. Mój poziom cholesterolu daleko mija się z normą.  Ech, szkoda słów.
Przyjechałam tutaj z lekkim sercem i ciężkim bagażem. Na ciuchach zaopatrzyłam się przecież nie tylko w krótkie spodenki, ale i w różne fikuśne szmatki. Koszulki, w tym nocne, bluzeczki i kapelusze. Strzelam sobie w nich selfie. W mieście tego nie założę. Nie dlatego,że brakuje mi fantazji. Fantazją mogę hojnie obdzielić wszystkie moje koleżanki. Brakuje mi odwagi. Nie znoszę, gdy patrzą na mnie ludzie. Szkoda, że w żadnym szmateksie nie mogłam wyszukać klasycznej czapki niewidki. Gdybym dostała całą pensję na rękę to od razu wymieniłabym ją na takową czapkę. Choćby była różowa. O rany, ale bym w niej wyglądała. O ile w czapce niewidce można wyglądać? Ja przecież nie chcę wyglądać, ani być oglądana czy widziana. Z każdej fotki najchętniej bym się wycięła. Chociaż po chwili zastanowienia zmieniam zdanie. Swoją głowę i biust na tych zdjęciach bym zostawiła. Z całą resztą jest źle. Ratunku! Jestem wrogiem sama dla siebie. Jestem bezsilna wobec samej siebie. Na ogół jakoś radzę sobie z ludźmi, ale nie ze sobą. Stąd ten mój misterny plan.
Ląduje na Zadupiu. Instaluję się tu, resetuję umysł i... mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.     


Nowszy post Strona główna

0 komentarze: