Mam załamkę. Załamkę mierzy się nie w czasie, lecz w kilogramach. Wygląda to tak. Czipsy o wielu smakach, pizza z dostawą do domu, Michałki, świeżutki chlebek z salami i majonezem, makaron z sosem a la spaghetti. Czasami butelka wina za około 10 zł, batoniki, chałwa i znów pizza, ale tym razem zamawiam z innej pizzerii. To wszystko na jeden wieczór. Zakupy robię niczym szpieg. Zakładam ciemne okulary i ganiam od marketu do marketu. Nigdy dużo w jednym sklepie! Potem wyjmuję baterię z komórki. Pochylam się nad laptopem i udaję, że pracuję. Tak naprawdę zaczynam jeść. Nie czuję sytości. Poczta, którą odbieram w między czasie uświadamia mi, że pogrążam się coraz bardziej w czarnej d.... Karola przeganiam z domu wredną odzywką i brakiem szacunku.
- Masz fazę! - trzaska drzwiami i znika na rower.
Ryczę jak sto nieszczęść. Rzucam się na łóżko i łkam. Czemu mnie nie przytuliłeś? Nie powiedziałeś, że damy sobie radę. Czemu nie wywalisz tego całego żarcia na śmietnik? Czy to takie trudne zawalczyć o mnie? A miało być bajkowo, na dobre i na złe. Lecz ty chcesz być ze mną tylko w te dobre dni. Nadciąga burza i znikasz. Pioruny walą tylko nad moją głową. Miałam taką wizję, że wspieram się na tobie. Podtrzymujesz moje życie niczym antyczny filar. Czas upływa, a on trwa. Miałeś w czasach burzy stanowić parasol ochronny. Zostawiasz mnie samą, teraz gdy jest mi tak źle. Jestem niedoskonała, mam swoje słabości, a ty mnie za nie karzesz. Nie wiem jak długo płaczę... Marzę o ucieczce. Wyobrażam sobie, że zostawiam cały ten bajzel i wyjeżdżam na drugi koniec świata. Nie ma tam nikogo na kim mi zależy więc nikt aż tak bardzo nie jest w stanie zranić mnie zwykłym trzaśnięciem drzwi.
0 komentarze: