Cześć, Baśka!

By | 8/31/2015 2 komentarze
Następnego dnia rano pomyślałam, że w zasadzie nie mam nic przeciwko terapiom. Nawet  fajnie jest pogadać od czasu do czasu z psychologiem. Ma się wtedy to odczucie, że o rany, ruszam z miejsca. Cudowne w terapiach jest to złudne przekonanie, że można mieć kontrolę. Wychwytywać te momenty kiedy nadchodzi niebezpieczeństwo. Tak, wszystko pochodzi z głowy. Jakże by nie. Gdy rodzi się pragnienie to właśnie krążące w mojej głowie myśli je podkręcają.

Póki co, rozstrzygnie się dziś, czy dostanę  pracę w TM. Jasne, że robię sobie nadzieję. W końcu mam ku temu podstawy. Nie dzwonili by do mnie, gdyby nie mieli związanych ze mną konkretnych planów. Wszystko możliwe, że gdy mnie ujrzą na żywo…. Spoko. Decyduję nagle, że nie dam sobie w kaszę nadmuchać. Siusianie, ważenie, prysznic. Postanawiam, że nie będę nikogo czarować. Najlepiej sprawdzam się w roli sympatycznej grubaski. Lekko rzucę  jakiś żarcik w tym temacie. Stać mnie na to. Pocieszne grubaski to fajne kumpelki. Nikt się też nimi jakoś szczególnie nie stresuje. Robotę ciężką można na nie zwalić, bo wiele udźwigną. Żarciem byle jakim nie pogardzą i posiedzą po godzinach. Każdy wszak wychodzi z założenia, że ich życie ogranicza się wyłącznie do pracy. Tak, wychodzi na to, że jestem niekulawą kandydatką na stanowisko operatora obrazu i montażysty. W takim razie po co ten stres? Zakładam klasycznie białą koszulową i czarne spodnie. Buty na koturnie i mega fantazyjną, olbrzymią biżuterię. Nie do podrobienia, bo mojego autorstwa. To pamiątka po mojej przygodzie pod hasłem soutache.

Jestem punktualnie. W redakcji panuje taki zgiełk, że nagle robię się malutka. No dobra, miejmy to za sobą. Dyrektor programowy, to gość około czterdziestki. Zmęczony, ale przyjazny. Tak, przeglądał moje portfolio. Tak, programy, na których montuję zadowalają szefów. W związku z tym …

- Pani Samanto, zatrudnimy Panią na okres próbny. Witam i gratuluję.

Jeszcze dziś oglądam swoje stanowisko pracy. No nie zupełnie moje. Aż  taką personą tu nie będę.

- Basiu, to  Samanta, nasza nowa operatorka. Pani Samanto, to Basia, nasza dziennikarka. Stanowicie od tej pory zespół .Spotykamy się jutro na odprawie.  

I  to było na tyle.

Basia palcuje ostro po klawiaturze.

- Poczekaj złociutka, już kończę.- mówi - Jeden momencik. A tak, tam gdzie smętnie podążył twój wzrok, to jest właśnie twoje królestwo. Rozgość się, a za momencik ustalimy co i jak.

Podoba mi się to co widzę. Umowę co prawda podpisuję jutro, ale już wiem, że chcę tu zostać. To nie jest jakaś norka w studiu regionalnej telewizji. To naprawdę jest Studio.  Świadczą o tym okna na całą ścianę i nowoczesny sprzęt. Fotel za biurkiem swobodnie pomieścił całe moje gabaryty. Gołębio szary kolor ścian i limonkowe dodatki też mi się podobają.

- Ok.- mówi Basia - Masz oryginalne imię. Ja banalne. Myślę, że to niezła kombinacja na dzisiejszy wieczór. Co ty na to?

- Czemu nie. Kto wie, ile razem będziemy musiały przejść. Obwąchajmy się.

Filmowałam najczęściej ślicznotki, niektóre nawet miały swoją indywidualną osobowość. Basia zdawała się mieć osobowość, ale nie była ślicznotką. Ciekawe.

Mój żart ją rozśmieszył.

- Mam tylko jedno oczekiwanie co do naszej wzajemnej współpracy. Jestem porządnicka i nie strawię tu bałaganu, ok.?

- Nie ma sprawy.- przystaję na jej warunek - W zamian żądam niewiele. Zero przekleństw w mojej obecności.

 - A to naprawdę dość oryginalne. Czemu nie? Niech ci się tak stanie. – Po czym lekko wstała, przerzuciła przez ramię duża kremową torbę i na pożegnanie rzuciła - Do wieczora, w  Klubie Flesz. Poproś  o służbową legitymację bo w przeciwnym razie wejściówka  drogo cię będzie kosztowała. 



Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze: