- Sam?
- Tak Karolu?
- Muszę ci o czymś powiedzieć.
- Ludzie, aż się boję! Głos masz nie za wesoły.
- Straciłem pracę.
Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, to dlaczego mnie to spotyka? Ale to nie spotkało mnie, tylko Karola. Bezpośrednio. Pośrednio, wygląda to niestety równie nieciekawie. Kredyt, debet, laptop na raty. Itp., itd.
- Nie łam się. Znajdziesz coś! - bo co mam mu powiedzieć? Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Nie pytam co się stało, ani dlaczego. Nie jęczę „To z czego my teraz będziemy żyli?” Pal sześć żyli, z czego popłacimy haracze bankom i innym instytucjom? Domyślam się jak bardzo Karolowi jest teraz ciężko.
- Karolku, będzie dobrze! Postaram się wrócić wcześniej do domu, ok.? Pogadamy!
- Ok.
Żegnaj nowa torebko! Adieu spokojny śnie! Co się stało? Jak to straciłem pracę? I to wszystko? Żadnego wytłumaczenia? Jestem wściekła! Jestem tak bardzo wściekła, że mam ochotę kogoś rąbnąć. Ze złości pociekły mi łzy. Co za parszywe życie! Czy ja zawsze i wszędzie muszę mieć pod górkę?!
- Pani Samanto! My czekamy! Możemy już robić kolejne ujęcie?
- Już do was idę! - No przecież nie mogę i ja stracić pracy. Będę teraz potrzebowała drugiego i piątego etatu. Doba okaże się za krótka.
Pani Samanta uśmiecha się i energicznie robi swoje. Jedna Baśka coś wyczuwa. Pyta co się stało. Mówię, że Karol stracił pracę.
- Spoko, da radę. Dzieci nie macie, jakoś to będzie.
- Gadasz? Jakoś to było do tej pory.
- Weźmiesz zlecenia na boku. Wesele czy coś w tym stylu.
- Ja to już robię!
- Karol znajdzie pracę. To nie jest aż taki problem.
- Wiem. Pracę za jaką kasę? Tysiąc trzysta z groszami na rękę? Albo cały tydzień gdzieś w trasie za kółkiem?
- Nie krzycz na mnie. Ciągle ktoś na mnie krzyczy!
Baśka nie jest niczemu winna. Ona sama i tak ma ciężko.
- Przepraszam Basiu… nie powinnam.
Uśmiecha się smutno. Odkąd wróciła do tego swojego Marcinka stała się całkiem inną osobą. Pół człowiek, pół zombie. Patrzy w dal, zawiesza się, nie kojarzy. Ostatnio szef zjechał ją i to tak, jak nikogo dotąd. Było mi jej strasznie żal. Nikt tu nie wie o jej kłopotach. Zamknęła się w sobie. Nie ma zamiaru się zwierzać wszystkim po kolei. Baśka wstydzi się tego co się stało w jej małżeństwie. Najchętniej pozamiatałaby to wszystko pod dywan. Nie pyta mnie o radę, to się nie wychylam.
Dzień mi się dłuży jak nie wiem co. Do tego jest szalenie zimno. Nagrywamy w plenerze materiał o Żółtym Tygodniu. To w kwestii szczepień przeciwko żółtaczce. Ja się powoli kwalifikuję do zaszczepienia na wypadek utraty panowania nad sobą. Marznę, marznę i jestem głodna. Nie wracam do studia. Jadę prosto do domu. A to niespodzianka, Karola nie ma. Dziwne. Może szuka nowej pracy? Gada z ludźmi, daje znać znajomym, prosi o protekcje? Ja bym tak właśnie zrobiła. Ja to nie Karol. Puste moje cztery ściany tchną jakąś grozą. Czuję się tak, jakbym była w kostnicy. Co za głupie skojarzenie? Co też mi przyszło do głowy? Baśka ma rację. Nie mam dzieci, które wieczorem będą płakać, że je brzuszek boli z głodu, albo rano, że wciskam im na nóżki za ciasne buciki. Karol nie jest jakimś ułomkiem, żeby sobie miał nie poradzić. Na ulicy też nie wylądujemy, bo mieszkanie mamy własne. Dobra praca to towar luksusowy. Mamy i my szukać jej gdzieś w świecie? Przypomniała mi się opowieść mamy, jak to w Polsce jej młodości, nic nie można było kupić. W sklepach stał jedynie ocet i denaturat. Jakikolwiek inny towar śnił się ludziom po nocach. Gigantyczne kolejki za wszystkim. Każdy miał w zasadzie pieniądze, tylko wydać ich nie było gdzie. Teraz jest zupełnie na odwrót. Dużo pracujemy, mało za to dostajemy, a kupić możemy już zupełnie niewiele. Mam tutaj na myśli zwykłych ludzi. Czyli siebie. Przykre jest też to, że w tym wyścigu po bogactwo uczestniczy większość ludzi. Lepszy samochód, większe mieszkanie, nowszy model komórki. Konsumpcja i rywalizacja. To ludzi napędza. A to jest pułapka, w którą i my z Karolem daliśmy się złapać. Po co te kredyty i debety? Przecież nie braliśmy ich na jedzenie. Zamarzyła nam się odrobina luksusu, która była przecież na wyciągnięcie ręki. Wszystko jest ulotne. Kasa jest ulotna, praca jest ulotna, poczucie bezpieczeństwa… od czego zależy? Przecież to niemożliwe, żeby zależało od pieniędzy. Od miłości? Czy Karol mi je zapewnia? Od nas samych? Jestem pyłkiem na wietrze. Niewiele mogę, nic nie znaczę. Co ja mogę zdziałać? Kogo ochronić? Siebie? Mam co do tego spore wątpliwości.
Wraca Karol! Nareszcie wszystko mi opowie.
- Karol? Co ci się stało?- nie wiem po co pytam
- Muszę się położyć…
0 komentarze: