Wracam do zdrowia. Gotuje dziś obiadek i popijam kawkę. Basia śpi w pozycji embrionalnej. Mówiła mi, że bardzo tęskni za swoją mamą. Cóż, utraciła poczucie bezpieczeństwa i w zasadzie jest na tym świecie sama jak palec. Musi jej być niewyobrażalnie ciężko. Na siłę wpycham w nią jedzenie. Mimo to odnoszę wrażenie, że ona ginie. Już nie płacze. Patrzy tylko tak smutno. Robię dużą miskę surówki. Ja muszę się najeść, a ona wzmocnić. Karol kupił nam ekologiczne warzywka. Cały czas biję się z myślami czy powinnam jakoś zaingerować w jej sprawy. Tak sobie wymyśliłam, że pojadę do teściów Basi. Zaprosiłam Jagódkę żeby z nią skonsultować ten pomysł. W końcu jest adwokatem. Jagoda przywozi ze sobą torbę ciuchów których już nie nosi.
- Po co ci te ciuchy?
- Muszę ci coś opowiedzieć - podaję jej kawę w filiżance, tak jak lubi - Jest u mnie dziewczyna, której postanowiliśmy z Karolem pomóc.
- Tak? Pomóc w czym?
- Powiem to jak najkrócej i postaram się nie zagmatwać.
- Dobrze, słucham cię.- rozpina swój markowy żakiet.
- Basia, to dziennikarka z TM Współpracujemy ze sobą. To dla niej te ubrania. Zdradził ją mąż i wyszła z domu tak jak stała. Wyszła niedobrowolnie, on jej się jej kazał wyprowadzić, bo to jego mieszkanie.
- Mają dzieci?
- Nie. Ale on teraz będzie miał dziecko z kochanką.
- Rozumiem. Domyślam się też, że opowiadasz mi to wszystko nie z powodu tych kilku szmatek , które przywiozłam.
- Tak. Potrzebuję porady. Co zrobić w tej sytuacji? Pomyślałam, że porozmawiam z rodzicami jej męża.
- A przepraszam, ty ich znasz?
- Nie, no skąd!
- To jak sobie wyobrażasz taką rozmowę? Co im powiesz? I w jakim celu?
- No… żeby zrobili coś z tym swoim synkiem!
Jagoda popatrzyła na mnie z politowaniem.
- A ile lat ma ten synek?
- Tak na oko jest po trzydziestce.
- Racja. Powinni wymierzyć mu solidnego klapsa. Na pewno się przestraszy. Samanto, czego ty ode mnie oczekujesz?
- Wkurzasz mnie! To co można zrobić?!
- Myślę, że ich życie nie zależy od twojej czy mojej woli. Ludzie albo chcą być ze sobą, albo nie chcą. Abstrahując od tych wszystkich zależności, kiedy to muszą być ze sobą bo zwyczajnie nie stać ich na rozstanie.
- A co jeśli ona nie chce się rozstać?
- Jeśli nie nastąpił trwały rozkład pożycia i twoja znajoma jest niewinna, to oczywiście jej małżonek może rozwodu nie otrzymać. O ile sąd uwierzy, że Basia nie chce jedynie utrudnić mu życia.
- Czyli jest szansa?
- Tak, zawsze jest. Tylko na co? Chciałabyś dla niej takiego życia? Sąd weźmie też pod uwagę jego sytuację i .. dziecko.
- Jeszcze się nie urodziło!
- Racja. W polskim sądownictwie nie ma pośpiechu.
- To co proponujesz?
- Szczerze? Dobrego terapeutę dla niej. Może jakieś środki farmakologiczne na początek i oczywiście mediację z panem mężem. Co to znaczy, wyszła tak jak stała? Jaka jest jej sytuacja życiowa? Nawet zwierzęta mają swoje prawa. Porozmawiaj z nią!
Jak na zawołanie Basia stanęła w drzwiach do kuchni.
- Fajnie, że wstałaś. Zaraz będzie obiadek - zawołałam radośnie. - To moja siostra, Jagoda. A to moja przyjaciółka, Basia.
Basia wyraźnie się speszyła.
- Nie chcę wam przeszkadzać..- wyszeptała.
- Ależ skąd! - Jagódka podaje jej na przywitanie rękę - I tak byśmy się zaraz pokłóciły. Przyszłaś w samą porę.
- Wypijesz z nami kawkę? - proponuję.
Basia siada na brzegu krzesła i nerwowa ciągnie rękaw swojego sweterka.
- Wiem, Samanta ci mówiła o mnie - zwróciła się cicho do Jagódki.
- Tak. Martwi się o ciebie.
Dwie wielkie łzy spłynęły po jej bladych policzkach.
- Bardzo dużo dla mnie zrobiła. Ona i Karol. Myślę, że na mnie już pora.
- No co ty mówisz, Basiu!- zawołałam
- Jestem tylko ciężarem.
- Chcesz wrócić do domu?- spytała szybko Jagódka
- Nie mam już domu.
- A co się z nim stało?- zadała kolejne pytanie pani mecenas
- Nic. Misiek tam mieszka. Na pewno już z …Iwoną. Już mnie nie kocha.
- Kupiliście to mieszkanie po ślubie?
- Nie. To stare mieszkanie jego rodziców. Mogliśmy w nim zamieszkać, gdy teściowie kupili sobie nowe.
- Aha. Długo tam mieszkacie?
- Zamieszkaliśmy tam rok po ślubie, czyli już pięć lat. Wszystko tam wyremontowaliśmy. Nowe tynki, instalacje, podłogi, płytki, meble, sprzęt. Misiek był szczęśliwy. Wybrałam to, co mu się podobało.
- Ty Basiu wybrałaś? Skąd mieliście taki kapitał?
- Z mojego spadku.
Nasze spojrzenia z Jagódką się skrzyżowały. Znam te ogniki w jej oczach!
- Spadek? - mówi Jagódka - Miałaś farta! Co odziedziczyłaś?
- Znacie w centrum tę drogerię Viola?
- Tak, znamy. Tę w Rynku?
- Tak - ucieszyła się Basia - Tam kiedyś był zakład kuśnierski. Ale to już dawno było! To taki zawód w rodzinie mojej mamy. Dziadkowie mieszkali w tej kamienicy, a na dole mieli ten swój zakład. Kiedy zmarła moja babcia… rodzeństwo mojej mamy, wujek Antek i ciocia Irenka, postanowili sprzedać tę kamienicę. Mama już nie żyła więc to mi przypadła jej część.
- Jasne! Wszystko już rozumiem. I była sprawa spadkowa w Sądzie?
- Nieee, poszliśmy do kancelarii notarialnej. Kamienica poszła za dużą kasę. Na moje konto wpłynęło trzysta tysięcy.
- Wszystkie te pieniądze poszły na remont mieszkania twojego męża?
- W zasadzie to tak. Kupiłam też samochód. Ale dlaczego to cię tak interesuje? - nagle całkiem przytomnie spytała Basia.
Jagódka spojrzała na nią przeciągle, uśmiechnęła się ślicznie i lekko z siebie wyrzuciła.
- Bo jestem adwokatem. Lubię zadawać pytania. To takie zboczenie zawodowe. - uśmiech - Kochana, ty masz nie kulawy udział w tym mieszkaniu swojego męża. Co by powiedziała twoja mama i twoja babcia gdybyś to wszystko zostawiła Iwonie?
Tym razem to Basia się uśmiechnęła. Nareszcie! Robi to naprawdę uroczo!
- Cóż, powiedziałyby, że straciłam rozum
- Ale ty go nie straciłaś do końca, prawda?
Pani mecenas miała minę charta, który złapał trop i już go nie zgubi
Ależ ulga! Kocham was dziewczyny, a w tym domu nie ma nic do drinka.
0 komentarze: