Szef też człowiek

By | 10/13/2015 Skomentuj
Rano cudem dotarłam do pracy na czas. Całą noc miałam nieprzespaną. Ta praca jest o tyle fajna, że możesz zacząć dzień od kawy. Bardzo tego potrzebuję. Mam pecha i natykam się na Kaśkę. Kręci się po socjalnym w miniówce i wysokich czerwonych szpilach. Czy ona nie marznie w tak cienkich rajstopkach? Co mnie to w sumie obchodzi. Widać z tego, że dla urody kobieta nie jedno wycierpi.
- Szkoda, że tak późno przychodzisz do pracy - wysączyła swój jad.
Prowokuje mnie?
- Skoro tak uważasz - posyłam jej promienny uśmiech.
Troszkę ją to zdezorientowało, ale tylko troszkę.
- Ominęła cię poranna burza. Wszystkie grzmoty spadły na twoją koleżankę. Bidula… pewnie już szuka nowej pracy - tym razem ona się uśmiechnęła.
Serce mocniej mi zabiło. A niech to! Basiu... co się stało?  Kaśka podsuwa mi cukierniczkę.
- Trzymaj, nie żałuj sobie - i puszcza mi oczko.
Nie mam na ogół morderczych skłonności. Na ogół, z tym, że zawsze mogę zrobić wyjątek.
- Ty Kasiu musiałaś być bardzo niekochanym dzieckiem. Żal mi cię - biorę swój kubek i wychodzę. Przecież nie kropnę jej tutaj. Za plecami słyszę
- Gruba świnia!
A kropnę na pewno. Ma to u mnie jak w banku. Potrzebny mi tylko bardzo misterny plan. Basia siedzi za swoim biurkiem blada. Czarny sweterek i sińce pod oczami nie dodają jej uroku. Kiedy ona tak schudła? Stawiam kawę, przysuwam obok niej swoje krzesło.
- Pij, jeśli masz ochotę. Basiu…
Zaczyna płakać. Przytulam ją. Bezgłośnie szlocha w mój rękaw. To nic, że mi go zasmarka. Może nie będzie tak bardzo widać. Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co zrobić. Nawet oddech wstrzymuję. I rozumiem, co znaczy łączyć się z kimś w bólu. Cierpię, i to cierpienie mnie ogłupia. Nie znajduję wyjścia z tej sytuacji. Modlę się tylko, żeby jeszcze przez parę minut nikt tutaj nie wszedł. Basia powoli się wycisza.
- Nie chcę żyć - mówi tak po prostu jak gdyby chodziło o wysmarkanie nosa. A przecież chodzi o życie…
- Nieprawda.- zaprzeczam - Chcesz żyć! Każdy chce. Wysiada ci psychika. Potrzebujesz pomocy.
- Nie dam rady.
- Wiem, sama nie dasz rady. Ale masz mnie.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje. To już nie chodzi o Marcina i Iwonę. To coś ze mną się stało. Nie wiem, co?- znów płacze.
Wycieram jej łzy własnym rękawem.
- Poszukajmy chusteczki, dobrze?
Basia zgadza się ze mną. Wstaję i wyjmuję z torby paczkę chusteczek. 
- Wyleje mnie z roboty, ale już mi nie zależy.
- Tak. Domyślam się, że ci nie zależy.
Czekam, może jeszcze coś powie. Cokolwiek, byleby nie uciekała w głąb siebie. Mam takie odczucie, że tam w jej „duszy” robi się coraz bardziej czarno. Jakieś monstrum w niej zamieszkało i zżera ją od środka. Podaję jej kubek z kawą. Posłusznie upiła łyczek. Nie pytam czy coś jadła, bo to zbędne pytanie.
- Basiu, muszę na chwilkę cię tutaj zostawić. Dasz radę  poczekać na mnie sama parę minut?
- Tak Samanto. Nigdzie się nie spieszę.
Otulam ją swoim ciepłym szalem i wychodzę. Po drodze mijam Tomka.
- To ty jedziesz z nami? Dostaliśmy cynk i lecimy do Urzędu Miasta.
- Mam nie skończony materiał. Potrzebne mi dwie godzinki żeby go wrzucić na serwer. Poradzisz sobie beze mnie?
- No dobra… Jak mus to mus. Zmontujemy męską ekipę. Będzie z kim skoczyć w przerwie na jedno piwko.
- Ale wam zazdroszczę!
Myślałby kto, że jestem fanką piwa. No może Redds-a wypiję od czasu do czasu. Drżę wewnętrznie na myśl o tym co właśnie zamierzam zrobić. Karol nie ma pracy, czy ja naprawdę chcę postawić na szali cały nasz aktualny byt? I ewentualny nie byt. Naprawdę tego chcę. Dostaję się do mojego szefa bez problemu. Co prawda on rozmawia przez telefon, ale daje mi ręką znak, żebym została.
- Tak Samanto, to był dobry materiał. W zasadzie tego się po tobie spodziewałem. Jestem nawet zadowolony. Słucham, o co chodzi? - skończył swoją telefoniczną rozmowę i  patrzy mi prosto w oczy.
Wdech, wydech. Teraz albo nigdy.
- O Baśkę.
Wyraz jego twarzy błyskawicznie się zmienia.
- To nie ma o czym już mówić. Baśka przechodzi do historii. Będziemy zmuszeni jej podziękować.
- To dobra dziennikarka, z ogromnym potencjałem. Szefie…
- Dobra to z ciebie koleżanka. Z tym, że my tutaj zarabiamy pieniądze. Nie stać nas na straty. To trzeci program, na  którym się wyłożyła. Widziałaś surówkę z jej udziałem?
- Nie.
- A szkoda. Temat zamknięty. Powiedzmy, że cię tu nie było.
- Ale jestem. I proszę o szansę dla niej. Ostatnią.
- Samanto, powiem wprost. Nie podejmę tego ryzyka, bo podzielę jej los. TM stawia na profesjonalistów. Ja też komuś podlegam.
- Rozumiem. Dziękuję za szczerość. Doceniam to. Baśka jest chora. Ma osobiste problemy, które najprawdopodobniej wpędziły ją w depresję lub jakieś załamanie nerwowe. Nie umiem tego ocenić. Czy gdyby poszła na dwutygodniowe zwolnienie lekarskie..
- Nie! Mam trzymać dziennikarkę, która mi przynosi L4 od psychiatry?! Oszalałaś?!
- Przyniesie od lekarza rodzinnego. Tylko my dwoje będziemy znali prawdę. Powiem panu uczciwie , czy po tych dwóch tygodniach ona może stanąć przed kamerą, czy nie. Dwa tygodnie, tylko o to proszę.
- Posłuchaj Samanto to nie jest przytułek dla sierotek!
- Szkoda, bo tak się składa, że to jest sierota.
- Dlaczego to robisz? - zapytał innym tonem.
- Bo wierzę, że ona z tego wyjdzie i wtedy ta praca pomoże jej przetrwać. Ona kocha swój zawód i jest w tym dobra. Widziałam to na własne oczy. Okiem kamery też.
Stuka nerwowo długopisem o blat biurka. Czekam… Nie wiem czy odezwać się jeszcze, czy dać mu ten czas do namysłu. Co bardziej działa na Basi niekorzyść? Zdaję się na swoją intuicję. Milczę.
- Powinna odejść. Jak wytłumaczę się z takiej decyzji? W tym momencie jest bezproduktywna.
Co za ulga! Chce ją zostawić, nie wie tylko jak to technicznie przeprowadzić. Gdyby było inaczej już dawno wykopał by mnie za drzwi.
- Wezmę te surówki szefie. Przejrzę ten materiał dzisiaj w nocy… Nikt nie musi o tym wiedzieć…jak to tam było. Program pójdzie, a ona złapie jakieś zapalenie płuc, czy coś takiego… Wróci, lub odejdzie, ale za dwa tygodnie. Zgoda szefie?
- Ten materiał się do niczego nie nadaje!
- Dogram z nią co trzeba. Dam radę.
- Czy ty się kiedykolwiek poddajesz?  
- Nie uwierzył by pan, jak to ze mną jest.
Uśmiechnął się.
- Mów mi Sebastian - wyciągnął do mnie rękę - Umowa stoi. A teraz już spadaj. Tutaj się cholernie dużo pracuje!
Na korytarzu mijam się z piękną brunetką. Z małym, ślicznym chłopczykiem na ręku. Mam ochotę  wręcz się za nią obejrzeć.
- Kto to jest? - pytam panią Gosię
- Żona naszego dyrektora programowego.
Ludzie! Nie mogę uwierzyć jak on mógł zdradzać tak śliczną dziewczynę z taką... Kaśką! Owszem, Kaśce też niczego nie brakuje, ale to nie ta klasa kobiety. Och Sebastianie! W co ty się wpakowałeś?    


Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: