Niedzielna kolacja

By | 10/05/2015 Skomentuj

Z niezręczności całej tej sytuacji wybawiła mnie Jagoda. Zaplanowała niedzielną kolację z Danielem i Basią w restauracji teściów.
- Pan Anioł? Super, niech do nas dołączy. Dzwoń!
Zjawił się natychmiast po moim telefonie. Pięć osób przy jednym stoliku. Totalnie spiętych i nie wyczuwających się nawzajem. Tylko do pierwszego drinka. Potem wszyscy mówimy jednocześnie. Różne bajki, jeden cel. Pokazać się z najlepszej strony. Wnikliwie obserwowałam Pana Anioła. Czy go rozczaruję? Mam bardzo mieszane odczucia. Uprzejmy, miły, wręcz szarmancki. Uparł się by zapłacić cały rachunek. Majętny? Nie interesowałam go jakoś szczególnie. Był za to w jakiś dziwny sposób otwarty na Basię. Wyczuwałam to swoimi kobiecymi zmysłami. Powiem tak, traktował mnie jak królową, ale skłaniał się ku Basi. Gdy zwracał się do niej wyczuwało się jego onieśmielenie. Wręcz drżenie. Baśka go powaliła. Czy był tego świadomy? Ja byłam.
- Samanto, gdybym mógł być ci w czymś pomocny! Stawiam się do twojej dyspozycji!
- Jasne Krzysiu.
- To cudowne, że się poznaliśmy. Mam taką nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Kto to wie?
Przyłapuję jego wzrok podążający w stronę Basi. A ja miałam nadzieję, że zwariuje na moim tle. Ta moja wybujała wyobraźnia. Wracamy z Basią do domu. Ona jest wyjątkowo milcząca.
- Odezwiesz się wreszcie? - pytam
- Nie wiem co mam powiedzieć. Jutro wracam do domu.
- Naprawdę?
- Tak. Jagoda wyjaśniła mi moją sytuację. Wiem jak rozmawiać z Marcinem.
- To świetnie!
- Nie bardzo. Wiem jaki on jest.
- Małżeństwo to związek dwojga ludzi. Basiu, ty też się liczysz.
- Tak jakby. W teorii.W życiu to się nie sprawdza.
- Nieprawda!  On cały czas żerował na tobie. Na twojej dobroci i twoim oddaniu. Nie pozwól aż tak się wykorzystać!
- Wiem. Ale się boję. Zawsze przy nim miękłam.
- Baśka! Oby rozum ci wrócił. Ten facet chciałby cię zniszczyć. Zobacz, że ani razu nie zainteresował się co się z tobą dzieje. Czy ty w ogóle żyjesz? Gdzie mieszkasz? Co jesz?
- Przestań!
Mi też jest przykro. Nie chcę dla niej źle. Zakochane kobiety są jak ćmy. Dobrowolnie składają swoje życie w ofierze dla ułamka żaru. Żaru, który jest dla nich zabójczy. Ćma… tak łatwo ją oszukać. Myśli, że podąża w stronę światła księżycowego, a tym czasem spala ją zwykła żarówka. Ułuda. Dziwne słowo. Brzmi tak obco. Lecz ukazuje bolesną prawdę.
- Zrobisz Basiu to, co zechcesz. Cieszę się, że to spotkanie z Jagodą tak bardzo cię podbudowało.
- Tak, nie wiem jak bym sobie bez niej poradziła.
To dobrze. Ty Samanto zajmij się swoim życiem.


Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: