Sobota? A więc randka!

By | 10/03/2015 2 komentarze
Mam chandrę. Za długo już siedzę w domu. Nie mogę się doczekać powrotu do pracy. Kaszel co prawda męczy mnie okrutnie, ale tak poza tym, to jest już nieźle. I całe szczęście. Bo ile można chorować? Dzisiaj wywaliłam wszystko ze swojej szafy, muszę tam zrobić uczciwy remanent. I tym razem bez sentymentów! Żadnego chomikowania do czasu „jak schudnę”. Nie będę się też rozczulała nad każdym ciuchem, który w epoce swojej świetności „był moim ulubionym”.  Szaleję na całego. Zabrakło mi już worków na śmieci, w które pakuję zbędny balast. Szafa nabrała lekkości. To dziwne, gdy pozbywam się tego wszystkiego w czym nie chodziłam w przeciągu ostatniego roku, okazuje się, że ja nic nie mam. Zmieniam decyzję i część wywalonych rzeczy postanawiam wystawić na Allegro. W końcu każdy grosz się liczy. Za coś muszę nabyć nową garderobę. To będzie rewolucyjna jesień. Zaraz, zaraz, a co jeśli schudnę? Mam kupować ciuchy teraz, gdy dążę do pozbycia się naddatku masy ciała?  Basia mnie przekonywała, że syrop glukozo- fruktozowy powoduje nadmierną produkcję tłuszczu w organizmie. Za nic nie wiem czy to prawda. Ona jednak nie tknie niczego w czym się ten syrop znajduje. I jest szczupła. A ja nie. Cały dzień chodzi za mną ochota na coś słodkiego.  To dlatego szaleję w tej szafie. Muszę mieć czym zająć swoje ręce i swój umysł. Jagoda zaraz po czternastej zabrała Basię do siebie, żeby ustalić strategię w sprawie z Miśkiem i kasą ze spadku.  Niech sobie robią co chcą. Na pewno do kawy mają coś dobrego. Dzisiaj bym nie dała rady. Dlatego ja w domu nie trzymam żadnych słodyczy… Bzdura, mam wszystkie składniki na czekoladowe muffinki. I pięknie, nie wytrzymałam i musiałam w swoich myślach wypowiedzieć to słowo- muffinka. Teraz już po mnie. Mój mózg rozpalił się do czerwoności. Już pracuje na moje nieszczęście. Przypomina mi natychmiast nie tylko smak tego ciastka, ale i jej zapach, oraz wszystkie rozkosze z nim związane. Tego się bałam. Samanto, tylko konsekwencją dopniesz swego celu. Warto, naprawdę warto pocierpieć. Wszystko przez tę dopaminę. Poziom tego hormonu szczęścia wzrasta gwałtownie w moim mózgu, gdy jem coś pysznego. Bez jedzenia nie potrafię już być szczęśliwa? Teraz to ja już sama nie wiem jak to ze mną jest. Porąbało mnie dokumentnie. Bo jak się najem, to też nie jestem szczęśliwa. Głodna czy najedzona, jestem tak samo nieszczęśliwa! To co ze mną będzie? Czy ja fiksuję? Kto to słyszał tyle czasu myśleć o żarciu. To jakieś chore zagadnienie. Biorę się za pucowanie łazienki. Jest sobota, warto posprzątać. Powinnam sobie tutaj  zafundować porządne lustro na całą ścianę. Takie żebym cała się w nim mogła przeglądać i ostudzać swoje zapędy. Niech to gęś kopnie! Dlaczego nie pojechałam z Baśką do Jagódki? Jak nic, nie wytrzymam. Kąpiel! Zafunduję sobie długą, gorącą kąpiel i poczekam aż mi przejdzie ten napad głodu. W końcu to tylko zwykłe wodzenie na pokuszenie. Dam radę, bo jak miałabym nie dać? I rzeczywiście, to działa. Kto wie, może jest to jakaś metoda? Schudłam w sumie trzy kilogramy. Tyle co i nic, ale jednak to już jest coś. Wszystko zależy od tego co naprawdę się dla mnie bardziej liczy. Czy to, że chudnę, czy raczej to, że dzieje się to tak powoli? Jasne, że jestem sknerczącą pesymistką. Zawsze lubiłam sobie porządnie ponarzekać. Poużalać się nad sobą. Jaka to ja jestem gorsza od tych „innych lepszych”. Gorsza czyli jaka? Wiadomo, grubsza lub chudnąca zbyt wolno.  Może nie gorsza tylko niecierpliwa? Człowiek niecierpliwy nie jest od razu z gruntu zły. Jest raczej mało opanowany. Otóż to! Samanto Chmielewska, ty kobieto panuj nad sobą! Panuj! Robi się. Panuję nad sobą doskonale. Moczę tyłek w świeżo wypucowanej wannie. Z dodatkiem soli morskiej. Jeszcze sobie maseczkę zrobię i kompres na włosy. Nie stoję w miejscu. Pracuję nad sobą, eliminuję to wszystko czego w sobie nie akceptuję. Już wyeliminowałam trzy kilogramy. Dlaczego nie mogłabym mieć wpływu na jakość mojego życia? W końcu to moje życie. Ja je przeżywam. Mogę się nieustannie męczyć ze sobą, albo cieszyć się sobą. Udaje mi się! To co jeszcze miesiąc temu było czystą abstrakcją. Ja naprawdę się zmieniam. Na lepsze. Dotrzymuję danych sobie obietnic. Cieszy mnie to jak… makaron razowy ze szpinakiem. No tak, od razu człowiek się całkowicie nie zmieni. Naprawdę, kiedyś przestanę porównywać szczęście do jedzenia. Zasłużyłam na nagrodę. Za to, że wyzdrowiałam, że oparłam się muffinom, za Karola i całą resztę. Może randka z moim menem? Kino, wino, przytulanka? W końcu jest sobota. Najcudowniejszy dzień w ciągu całego tygodnia. W szafie wynalazłam całkiem zapomnianą czarną bluzeczkę z koronkowym białym kołnierzykiem. Mam ochotę założyć ją jeszcze dzisiaj i nie koniecznie spędzić resztę tego dnia w domu. Chociaż nie jestem Wenus, ale wynurzam się z piany. Chcę to od razu ustalić. Dzwonię do Karola. Odbiera.
- Co tam? - pyta
- Karolku, wracaj z tej roboty. Zabawimy się. I nie każ mi długo czekać. – szybko odkładam słuchawkę, żeby nie słuchać jak bardzo jest to dzisiaj nie możliwe. Czy dałam Basi dodatkowy klucz do mieszkania? Nie pamiętam. Naprawdę nie pamiętam. Wypada to sprawdzić. Dzwonię tym razem do Basi.
- Tak?
- Basiu, mnie i Karola nie będzie w domu. Czy masz klucze do mieszkania?
- Nieee, nie dałaś mi. To co zrobimy?... Poczekaj Samanto, Jagoda coś mówi…aha…tak?...aha! Mogę spać u nich. Mogę?
Słyszę w jej głosie radość. Coś mnie zakuło w środku, ale tylko przez króciutką chwilkę.
- Jasne! Bawcie się dobrze!- mówię.
Ewidentnie się cieszy. To źle? Jestem zazdrosna o Jagódkę? Czy to pierwszy raz? Nie, nie pierwszy. Poradzę sobie. Ja to ja, ona to ona. Ani jestem lepsza, ani jestem gorsza.  Każda z nas jest po prostu sobą. I nawet możemy się kochać, jak na dobre siostry przystało. Świetnie, że Basia zostanie u Jagódki. Mamy wolną chatę. Tym bardziej nakręcam się na wieczór z Karolem. Nie mogę pozwolić by coś go zepsuło! Karol jest dla mnie bardzo ważny. Najbliższy, a więc wyjątkowy. Postaram się jak mało kiedy. Ile kobiet tyle patentów na randkę. A ja mam własny. Nie czepiaj się  Samanto. Tryskaj dobrym humorem. Ciesz się, że on dotrzymuje ci towarzystwa. Nie bądź zranioną sarenką tylko szczęśliwą kocicą. Już ja wiem, o co mi chodzi. Muszę wybrać film na dzisiejszy wieczór. Niech to będzie komedia. Muszę wszystko dokładnie zaplanować. I planuję. Gdy jestem gotowa Wpada do domu Karol.
- Daj mi chwilkę! - i znika w łazience.
Wypada z niej szybko. Dżinsy, koszulka, kurtka skórzana.
- Samanto, zróbmy to po mojemu.
- To znaczy jak?
- Seks poza domem, zimne piwo na mieście. Może chińszczyzna, spacer i seks w domu. Co ty na to?
- No… a coś z kultury? Kino, teatr, jakaś wystawa? Coś dla duszy. Wiesz o czym mówię?
- Sam, nie ma sprawy. Z tym, że ja jestem bardzo cielesny. Wybieraj!



zdj: health.howstuffworks.com/


Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze:

  1. Hmmm, chyba cały mój kpmentarz zniknął. Radziłam żebyś odkładała jakąś drobną sumę za każdy zrzucony kg, np. 5zł. Dzięki temu jak tylko schudniesz będziesz miała za co kupić nowe ciuchy. Poza tym rosnąca ilość monet w słoiku będzie Ci przypominać ile już za Tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Ależ świetny pomysł! Nie wpadłabym na to. Tak zrobię! Dziękuję!

      Usuń